Młoda szatynka... Nie wierzy w miłość, a może jednak... Mimo iż ma znajomych, jedynym jej wsparciem jest jej kuzynka - Ludmiła. Mieszka w Argentynie, a dokładniej w Buenos Aires. Pewnie spytacie dlaczego nie wierzy, albo nie che się przyznać, że wierzy w tak magiczne uczucie jakim jest miłość. Przeczytajcie, a się dowiecie...
Hej jestem Violetta, mam 18 lat. Moją przyjaciółką jest najbliższa mi Ludmiła. Uwielbiam muzykę... Nie mam rodziców, zmarli kiedy miałam 3 lata, tak właśnie spędziłam 15 lat z Lu. Uwielbiam ją potrafi jako jedyna mnie zrozumieć w 100%. Mam jeszcze paru znajomych takich jak Francesca, Camila, Naty, Maxi, Broadway i Feder oraz jego brat, którego nie lubię - Leon. To samolub... Ugh... Muszę go codziennie znosić! Trudno... Koniec. Przejdę do dzisiejszego dnia. Wstałam jak zwykle z łóżka, podreptałam do swojej garderoby i wybrałam odpowiedni na dziś komplet. Powolnym krokiem wlokłam się do łazienki. Kiedy byłam w odpowiednim pomieszczeniu zakluczyłam drzwi i odłożyłam ciuchy na szafkę. Zdjęłam brudną pidżamę i wrzuciłam ją do kosza na pranie. Moje ciało przeszedł niemiły dreszcz kiedy zdjęłam kapcie i boso ustałam na kafelkach (jestem przyzwyczajona do tego, że staje na miękkim dywaniku). Szybciorem wskoczyłam na fioletowy miękki materiał i weszłam do kabiny prysznicowej. Odkręciłam korek z zimną wodą, żeby trochę się orzeźwić i zaraz uregulowałam ją do temperatury letniej. Na rękę nalałam żel o zapachu kiwi i wtarłam go w moje ciało. Włosy umyłam szamponem jabłkowym i spłukałam niepotrzebną pianę. Kiedy poczułam miękki materiał dywanika pod stopami uśmiechnęłam się do siebie leciutko. Ciało opatuliłam fioletowym, puchatym ręcznikiem i suszarką wysuszyłam moje kasztanowe włosy, na których końcówkach widnieje blond ombre. Związałam je w niechlujnego koczka i zrobiłam lekki makijaż. Założyłam różową, koronkową bieliznę, a na nią wcześniej przyniesione ubrania. Są wakacje, uwielbiam te dwa miesiące w roku. Zeszłam po schodach na dół i skierowałam się do kuchni, zrobiłam sobie płatki zbożowe z jogurtem zjadłam je i wróciłam na górę, żeby obudzić Luśkę bo umówiłyśmy się z naszymi znajomymi i Verdasem, który jest tylko kumplem Ludmiły. Jesteśmy zmówieni, że wszyscy będą u nas w domu na jedenastą jeżeli chcę, żeby moja kuzynka się wyrobiła to trzeba ją obudzić o 9:00. Podeszłam do drzwi dziewczyny i otworzyłam je, podeszłam do łóżka na którym jeszcze spała Ferro.
- Lu, wstawaj jest dziewiąta, a ty chyba chcesz się wyrobić na jedenastą co nie? - szepnęłam jej na ucho, ta momentalnie wstała z łóżka i podeszła do garderoby, z której wyjęła komplet i kiedy była już za drzwiami pokoju usłyszałam ,,Dzięki Vils". Można było również usłyszeć zamykanie drzwi do łazienki. Ja zeszłam na dół do salonu, usiadłam na kanapie i włączyłam telewizor. Leciała jakaś nudna telenowela więc ją przełączyłam na TVN, akurat leciał mój ulubiony serial ,,Szkoła". Usadowiłam się wygodniej i zaczęłam oglądać.
Nim się obejrzałam była już 10:35. Usłyszałam stukot szpilek i zobaczyłam Ludmiłę. Pobiegłam do pokoju po torebkę i wróciłam spowrotem na wcześniejsze miejsce. Nie minęło 10 minut, a pan szanowny Verdas (wyczujcie ten sarkazm :'D) był już u nas z Federico. Podszedł do mnie i pocałował w policzek, poczułam przyjemne mrowienie w miejscu, w których spoczęły wargi zielonookiego. Kiedy mi się przypomniało, że to zwykły dziwkarz, otrząsnęłam się i popatrzyłam na niego jak na idiotę. On wykorzystując chwilę zagadał
Nim się obejrzałam była już 10:35. Usłyszałam stukot szpilek i zobaczyłam Ludmiłę. Pobiegłam do pokoju po torebkę i wróciłam spowrotem na wcześniejsze miejsce. Nie minęło 10 minut, a pan szanowny Verdas (wyczujcie ten sarkazm :'D) był już u nas z Federico. Podszedł do mnie i pocałował w policzek, poczułam przyjemne mrowienie w miejscu, w których spoczęły wargi zielonookiego. Kiedy mi się przypomniało, że to zwykły dziwkarz, otrząsnęłam się i popatrzyłam na niego jak na idiotę. On wykorzystując chwilę zagadał
- Ej mała nie wierzysz w miłość, czy co? - zapytał z chytrym uśmieszkiem.
- Miłość? Tego słowa nie ma u mnie w słowniku, a ty co o tym uczuciu gadasz? - zapytałam mrużąc oczy.
- Eee... nic tylko tak pytam, bo nigdy nie słyszałem, żebyś miała chłopaka... - wytłumaczył się.
- Aha. - skwitowałam z wymuszonym uśmiechem. Lu weź go z tond! krzyczałam w myślach. A no tak panna Ferro flirtuje z Pasquarellim... - prychnęła moja podświadomość.
- Tak w ogóle gdzie dziś jedziemy? - zapytałam. Byłam bardzo ciekawa.
- Nad jezioro. - oznajmił szatyn z tym swoim łobuzerskim uśmiechem. Ja nic nie odpowiedziałam tylko popędziłam do pokoju i zakluczyłam drzwi, po czym zdjęłam z siebie ubrania oraz bieliznę. Zamiast tego założyłam bikini i inny zestaw, bardziej pasujący na plaże. Na dole zobaczyłam już wszystkich. Ruszyłam do kuchni po sok i wróciłam do pokoju, z którego wzięłam torbę i spakowałam do niej: ręcznik, szczotkę, lusterko, kosmetyczkę, telefon, portfel, bieliznę, piżamę i sukienkę. Zbiegłam na dół i zatrzymałam się przy kanapie.
- Jedziemy? - spytałam.
- Okej tylko wezmę koszyk z jedzeniem i możemy jechać. - blondynka ruszyła do kuchni i po chwili wróciła z prowiantem.
- Ze mną jadą Naty i Cami oraz nasz nowy znajomy Diego. - postawił nas przed faktem dokonanym Maxi i wyszedł z Rico i Torres.
- No to my też chodźmy. - powiedział Verdas.
Gdy wyszliśmy na dwór zobaczyłam nieznanego mi chłopak. To pewnie ten Diego. Fran, Feder i Lu usiedli z tyłu więc byłam zmuszona jechać z przodu. Szatyn wrzucił torby i inne rzeczy do bagażnika. Jechaliśmy w niezręcznej ciszy lecz Leon postanowił ją przerwać.
- Będziemy jechać tam jeden dzień, a zostaniemy jakieś 7 lub 14. To zależy. - oznajmił z lekkim uśmiechem.
- Aha, a będzie postój? - zapytałam.
- Nie od razu jedziemy na miejsce. Na noce zostajemy w hotelu, w którym mamy zarezerwowane 5 pokoi. Dwa z łóżkami 2-osobowymi i trzy z 2 łóżkami pojedynczymi. - wytłumaczył mi.
- Aha. Jak będziemy na miejscu to mi powiedz. - oznajmiłam i włożyłam słuchawki do uszu.
Poczułam szturchnięcie, a kto to był? No jasne, że Verdas...
- Dojechaliśmy. - wyjaśnił powód dla, którego mnie szturchnął.
Wysiedliśmy z samochodu i wzięliśmy nasze rzeczy. No nie! Nie wierzę, przecież ja mam tylko jedną piżamę, bieliznę i sukienkę. Musimy z Luśką iść na zakupy. Blondynka wusiadła z pojazdu, a ja od razu do niej podbiegłam.
- Lu musimy iść do sklepu! Ja mam tylko pidżamę, bieliznę i jedną sukienkę! - jęknęłam na jednym tchu.
- Miałam powiedzieć ci to samo. - zaśmiała się.
- Ok to idziemy jak wylosujemy pokoje? - zapytałam.
- Tak chodź. - pociągnęła mnie za rękę w stronę hotelu.
Weszłyśmy do budynku, a tam stali już nasi znajomi.
- Stało się coś? - zadała pytanie Ferro.
- Ehh.. Mamy 4 pokoje z łóżkami 2-osobowymi i 1 z łóżkiem jednoosobowym. - oznajmiła Naty.
- Dobra losujemy! - krzyknęła Włoszka.
Federico wyciągnął jakąś torebkę i wrzucił do niej kartki z numerami pokoi.
Wsadziliśmy ręce i losowaliśmy. Kiedy wszyscy mieli kartkę w rękach otworzyliśmy je.
- Ja mam pokój numer 170. - mówiła z uśmiechem Francesca.
- Ja też mam 170. - powiedział Diego jak się nie mylę.
Lu podbiegła do mnie.
- A ty jaki masz numer? - jak zawsze ciekawska.
- 169. - powiedziałam.
Spojrzałam na wszystkich, każdy stał w parze z kim ma pokój. Podeszłam do Cami.
- Cams jaki masz numerek? - chyba za dużo czasu spędzam z Ludmiłą.
- 168. - o nie! Tylko nie Verdas!
- To widzę, że mamy pokój razem. - powiedział tym wspaniałym głosem.
O Boże ogar Violka! Toć to twój wróg! I do tego dziwkarz!
- No tak. - powiedziałam najbardziej obojętnym tonem na jaki mogłam się wysilić.
- Chodźmy do pokoi i jak się rozpakujemy idziemy nad jezioro! - rozkazała moja kochana kuzynka. Podeszłam do niej i szturchnęłam.
- Lu miałyśmy iść na zakupy. - szepnęłam zła.
- No wiem... Pójdziemy jutro obiecuję. - odszepnęła.
- Dobra. - odpowiedziałam zrezygnowana.
Ruszyliśmy do pokoi i to co zobaczyłam zamurowało mnie.
Salon
Kuchnia
Sypialnia
Łazienka
To jest najcudowniejszy hotel pod słońcem w jakim byłam. Swoje rzeczy, które mam czyli sukienka, piżama i bielizna ułożyłam do szafy, a resztę przedmiotów wzięłam ze sobą. Czekałam tylko na szatyna.
- Idziemy? - zapytałam kiedy wyszedł z łazienki.
- Tak chodź. - odpowiedział.
Szliśmy w ciszy, gdy byliśmy na miejscu zeszła zaraz reszta paczki. Ruszyliśmy na plażę, szłam koło Camili. Na miejsce doszliśmy po 5 minutach, rozłożyliśmy ręczniki, chłopcy od razu zdjęli zbędne im części ubrań i wbiegli do wody. My zostałyśmy na ręcznikach i się opalałyśmy.
- Ej Vilu jak wy będziecie spać z Verdasem? - zapytała Fran.
- No właśnie nie wiem... - nie dane mi było skończyć.
- Ej! A może pójdziemy popływać? - zapytała moja kuzynka.
- Jasne chodźmy! - pisnęła Cams i pociągnęła mnie do wody.
Bawiłyśmy się świetnie kiedy poczułam, że ktoś mnie podnosi. O mój Boże jakie ma mięśnie! Ale jest też w sam raz do przytulania... Spojrzałam gdzie mnie ten chłopak niesie i zaczęłam piszczeć, ponieważ niesie mnie na głębszą wodę. Moje oczy uniosły się na twarz ktosia
- Leon puść mnie! - piszczałam.
Zauważyłam, że reszta dziewczyn też jest niesiona przez chłopaków, a Cam dalej siedzi na brzegu. No tak nie ma z nami Broadwaya i nie ma kto jej nieść. Kiedy miałam wody po szyję ten przygłup Verdas mnie puścił.
- Ja! Ja nie umiem pływać! - wrzasnęłam na ostatnim tchu. Potem była już tylko ciemność.
Powoli otworzyłam oczy, byłam na ręczniku, a koło mnie siedział zielonooki.
- Co się stało? - zapytałam.
- Podtopiłaś się i to moja wina! - oznajmił zdołowanym głosem.
- Ej nic się nie stało. - uniosłam na jego twarz moje brązowe oczy. Łał pierwszy raz widzę go w takim stanie.
- Nic się nie stało? Przecież mogłaś zginąć! - krzyknął. Ja nic nie odpowiedziałam tylko wbiłam się w jego usta z taką zachłannością, że sama nie mogłam uwierzyć, że tak potrafię. Ten zdziwiony oddał mój pocałunek pogłębiając go. Całowaliśmy się bez opamiętania, nasze usta poruszały się jak w tańcu. Kiedy nam zabrakło powietrza oderwaliśmy się od siebie, nasze czoła się stykały, na ustach były szerokie uśmiechy, a serca biły jak szalone.
- Co to było? - zapytał z dziwnym wyrazem twarzy.
- Pocałunek. - odpowiedziałam.
- Czyli zakochałaś się we własnym wrogu? I do tego kimś kto jest dziwkarzem? - zapytał mrużąc oczy.
- No tak. - odpowiedź moja jest pewna i zdecydowana.
Mimo iż nigdy tego nie okazywałam... Właśnie dlatego go nienawidzę, za to że się w nim zakochałam.
- Dla ciebie jestem w stanie się zmienić. Dajesz mi tą siłę... Obiecuję zmienię się z miłości do ciebie. - oznajmił poważnie.
- To dobrze... - cmoknęłam jego wargi jeszcze raz.
*** 4 lata później ***
Jest Wigilia jeden z najpiękniejszych dni... Razem z Leonem mamy rocznego synka - małego Jorge. Spodziewam się też kolejnego dziecka, ale ani Verdas ani nikt nic nie wie, dzisiaj na kolacji im powiem. Będą wszyscy Broadway i Cami, Diego i Fran, Fede i Lu oraz Maxi z Naty. Ja z Leonem dwa lata temu się pobraliśmy, Cami i Brod są zaręczeni, tak samo jak Fran z Diego i Naty z Maxim. Lu i Fede pobrali się około 6 miesięcy temu. Luśka również jest w ciąży, ale w 3 miesiącu... Kolacja jest gotowa tylko gości brakuje... Jest jeszcze dziesięć minut, biegiem ruszyłam do łazienki, zrobiłam makijaż i ułożyłam włosy. Z pomieszczenia od razu skierowałam się do pokoju mojego i szatyna. Założyłam wcześniej wybrany komplet i zeszłam na dół. Po całym domu rozległ się stukot moich szpilek. Verdas wyszedł z łazienki na dole, a kiedy mnie zauważył uśmiechnął się szeroko
- Ślicznie wyglądasz kochanie. - skompletował mnie i pocałował w zaróżowiony policzek. Spojrzałam na dywan, na którym bawiła się nasza pociecha.
- Wiesz, że was kocham? - zapytał.
- Wiem. - powiedziałam i pocałowałam go w usta.
Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi, kręcąc pupą podeszłam do nich, lubię drażnić zielonookiego. Kiedy usłyszałam jęk szatyna zachichotałam cicho i otworzyłam drewnianą konstrukcję.
- Hej Lu! Hej Fede! - przywitałam się z dziewczyną całusem w policzek, a z Pasquarellim piątką. To już taka nasza tradycja. Weszliśmy w głąb domu kiedy usłyszałam znowu dzwonek. Wyjrzałam za drzwi i zobaczyłam państwo Verdas pewnie przyszli po Jorge.
- Proszę wejdźcie małego zaraz ubiorę i wezmę najpotrzebniejsze dla niego rzeczy. - oznajmiłam z miłym uśmiechem. Ruszyłam do pokoju Jorgusia i wzięłam kilka zabawek i innych potrzebnych rzeczy. Zeszłam na dół i ubrałam malucha. Wzięłam chłopca na ręce i zaniosłam rodzicom Leona.
- Leon, albo ja przyjedziemy po niego. - powiedziałam podając Veronice (mamie szatyna) Jorge.
- Dobrze, pa Violu. - pożegnała się ze mną i wyszła razem z mężem z naszej posiadłości.
Kiedy małżeństwo opuszczało nasz dom przyszła reszta znajomych. Przywitałam się z nimi i zaprowadziłam do salonu.
- Mogę prosić o chwilę ciszy? - spytałam.
- Jasne. - odpowiedzieli chórem.
- No to... - zrobiłam krótką przerwę - jestem w ciąży! - dokończyłam piszcząc.
-Boże! Kochanie nawet nie wiesz jak się cieszę! - krzyczał radośnie Leon, obkręcając mnie wokół własnej osi. Kiedy mój mąż odstawił mnie na ziemię, podbiegły do mnie dziewczyny i zaczęły ściskać. Chłopcy gratulowali Leonowi i potem role się zamieniły. Po skończonych gratulacjach zasiedliśmy do stołu.
Jestem już przebrana w piżamę, czekam na Leona i Jorge. Przeszukuje różne portale społecznościowe i nagle słyszę otwieranie się drzwi. Unoszę swój wzrok znad białego Macbooka i mój wzrok powędrował na mojego Mikołaja i jego małego pomocnika. Wstałam z łóżka i podeszłam do moich chłopców.
- Kocham was. - powiedziałam i przytuliłam się do moich skarbów. Już nie mogę się doczekać przyjścia na świat naszej drugiej pociechy.
Violetta nigdy by nie pomyślała, że jej losy tak się potoczą... Jest szczęśliwa, ponieważ znalazła miłość swojego życia oraz przyjaciół, na których może zawsze liczyć. Morał z tej bajki jest pewnie każdemu znany ,,Od nienawiści do miłości jeden krok"
****
Hejka kochani ;*
Wielki powrót? Tak ^^ Sama się z tego niesamowicie cieszę :D Na początek taki oto On Shot dla was xDD Rozdział powinien pojawić się w poniedziałek lub piątek (albo może jeszcze w inny dzień tygodnia :'D) W sumie to taki On Shot na powrót i z okazji 2052 wyświetleń na blogu *-* Tak baaardzo was kocham <3 Czekajcie na rozdział bo na pewno się pojawi ;D Ocenkę pozostawiam wam ;)
Bez korekty xD Ewentualne błędy poprawię kiedy indziej ;)
Bez korekty xD Ewentualne błędy poprawię kiedy indziej ;)
Kocham
Całuję i
Pozdrawiam :*
Nati ♥♥♥
Meloniasta ;*
OdpowiedzUsuńWitaj Alluś!
UsuńDziękuję za miejsce, tia nie wróciłam jakoś tak na czas, ale ważne, że jestem.
dzięki, że mi napisałaś.
Wgl to się ciesze, dalej piszesz.
Och, OS! Kochana tego typu prace to moi faworyci. Naprawdę uwielbiam OS. Ale jednoczęściowe! Co tam i cb? I mnie siódma rano, niedziela i śnieg. Ulepimy dziś bałwana? Hah.
No dobra oceńmy shota.
Wymyśliłaś świetną historię. Ho, mój Leon dziwkarzem? Uuu... nie ładnie.
Aaa! Mieli spać razem! Euforia!
Kurde Violka tak od razu się z nim całujesz? Łoo! A potem to już z górki. Ślub i dzidzia i jeszcze raz dzidzia. No sweet rodzinka.
Naprawdę shot skradł moje serce, bo ta tematyka świat, Ah... po prostu uwielbiam takie klimaty.
Idę czytać rozdział, miłej niedzieli i całego tygodnia.
Trzymaj się Truskawencjo.
Xoxo
Melloniasta:*
Haha no jasne, że ulepimy bałwana niech tylko się zabiorę i mogę do cb jechać :'D
UsuńPozdery z niezaśnieżonego miasta Zambrów :'D
Nati ♥♥♥
Cysia *-*
OdpowiedzUsuń(Mogę nazywać ciem Locek? ^^)
Jasne że możesz 😁
UsuńAle ja wiedziałam że dasz zdjęcie Jorge!!
Moge cię zabić?
Heh nieee
OS zajebisty!
Kocham
Cysia
Ola :*
OdpowiedzUsuńAkuku !
UsuńTo znowu ja <3
OS genialny ..
I ten świąteczny klimat.
OCH!
Skradł mi serce <3
Czekam na więcej.
Twoja V.V
O.
<3
Właśnie znalazłam tego bloga
OdpowiedzUsuńCudowny
Obiecuje się częściej pojawiać ;*
Mam nadzieję ^^
UsuńBardzo mi miło z tego powodu ♡
Nati ♥♥♥