sobota, 28 listopada 2015

Rozdział 12 „Ganiasz"

Dla Juli Verdas ;*
  
Leon
Ni stąd, ni zowąd dziewczyna pchnęła mnie tak, żebym się położył na jej łóżku, pocałowała mnie namiętnie (choci nie trwało to długo) i ułożyła się na nim tak, aby móc się we mnie wtulić.

Violetta 
Film skończył się tak około 24 szczerze sama nie wiem, nie patrzyłam się na zegarek. Ruszyłam do szafy w celu wybrania pidżamy. Leona zostawiłam w pokoju i pobiegłam do łazienki, wparowałam do pomieszczenia i zakluczyłam drzwi. Zdjęłam ubrania i bieliznę, wrzuciłam je do kosza na brudy, ubrałam na siebie piżamkę i wróciłam do pokoju. Chłopak leżał na łóżku gotowy do snu i przeglądał coś w telefonie. Podeszłam  do miękkiego posłania i położyłam się koło szatyna, kiedy ten mnie zauważył uśmiechnął się i okrył nas kołdrą, a ja wtulam się do niego. Porozmawialiśmy jeszcze chwilę, aż Morfeusz zabrał nas do siebie.

*** Następny dzień ***
Obudziłam się i zobaczyłam koło mnie Leona, opatulającego mnie rękami jak jakaś roślina. Odkryłam się i wygramoliłam z objęć szatyna. Usiadłam na łóżku i popatrzyłam się na chłopaka... Aww... Ale on jest słodki kiedy śpi... Wlepiałam swoje brązowe oczy w niego jeszcze z jakieś 3 minuty i ruszyłam w kierunku mojej dotychczasowej ,,garderoby". Teraz śpię w pokoju gościnnym, Camila również, a Fran i Lu w jednym pokoju. Robiłyśmy losowanie, wygrałam najlepsze pomieszczenie gościnne. Dzisiaj jest sobota więc postawiłam na coś wygodniejszego i pasującego do pogody. Pobiegłam do łazienki, zamknęłam ją na klucz i zdjęłam dzisiejszą pidżamę. Ubrania podniosłam z ziemi i położyłam na szafce. Weszłam do kabiny i odkręciłam kurek z ciepłą wodą, która mnie opatuliła, na rękę nalałam brzoskwiniowy żel i wtarłam go w moje ciało. Głowę umyłam arbuzowym szamponem, spłukałam pianę i wyszłam na dywanik, owinęłam ciało puchatym ręcznikiem i zaczęłam suszyć moje włosy. Kiedy już skończyłam je suszyć ubrałam się w czystą bielizną oraz wcześniej uszykowany komplet. Rozczesałam kudły, lekko pokręciłam, a na twarzy zrobiłam lekki makijaż. Wyszłam z pomieszczenia i ruszyłam do kuchni. W domu nie ma nikogo, pewnie wyszły, a nie wyszli, bo u Cams był Broadway. Jest 11:00 więc co dziwić. Postanowiłam zrobić tosty. Kiedy śniadanie było gotowe położyłam je na tackę, do tego doszły też różne dodatki i 2 szklanki soku pomarańczowego. Z gotowym posiłkiem wróciłam do swojego pokoju, tackę postawiłam na szafkę nocną i podeszłam do mojego śpiocha. Pocałowałam go w usta
- Dzień dobry śpiochu. - szepnęłam mu do ucha.
- Dzień dobry księżniczko. - odpowiedział przecierając oczy.
- Mam dla nas śniadanie. - uśmiechnęłam się szeroko.
- Ooo... Jak miło. - odwzajemnił mój uśmiech.
Walnęłam się koło niego na łóżko i wzięłam do rąk tackę. Zaczęliśmy pałaszować jedzenie. Wzięłam brudne naczynia i zeszłam na dół gdzie wsadziłam je do zmywarki w kuchni. Wróciłam schodami na górę i ruszyłam do pokoju. Gdy się w nim znalazłam podeszłam do chłopaka i wykorzystując to, że stoi do mnie tyłem wskoczyłammu na barana i pocałowałam w policzek. Ten zrzucił mnie z siebie na łóżko i zaczął łaskotać.
- Leeeon prezeeestań.- zaczęłam go błagać nie przestając się śmiać.
- A co za to będę miał? - zapytał poważnie dalej mnie łaskocząc.
- To.- rzuciłam i musnęłam lekko jego usta.
- No ok może być.- odpowiedział z uśmiechem. Przestał mnie gilgotać i wstał na równe nogi. 
Ja go tknęłam w ramię, krzyknęłam
- Ganiasz! - i zwiałam do pokoju Fran zostawiając go samego.
Zamknęłam drzwi tak, że by się nie domyślił gdzie się schowałam i ukryłam się w szafie na samym końcu.
Usłyszałam, że ktoś otwiera drzwi do tego pokoju. No nie to na pewno Leon. Wyjrzałam przez lukę w niedomkniętych drzwiach szafy i go zobaczyłam. Powolutku i bez dźwięcznie otworzyłam drzwi konstrukcji, podeszłam na paluszkach do szatyna i go przytuliłam od tyłu. Zdezorientowany chłopak obrócił się do mnie przodem, a gdy mnie zobaczył uśmiechnął się i mnie przytulił.
- Leoś co robimy? - zapytałam trzepocąc rzęsami.
- Może pójdziemy do kina? - zaproponował.
- Jasne chodźmy. - odpowiedziałam i pociągnęłam chłopaka na dół. Kiedy zamknęłam i zakluczyłam drzwi ruszyliśmy w stronę wybranego miejsca.
- Leon! - krzyknął ktoś, a raczej jakaś dziewczyna. Odwróciłam się i zobaczyłam szatynkę biegnącą w naszą stronę. 
- Stef? To ty? - zapytał Verdas.
- Tak, a kto inny? - zaśmiała się i rzuciła mu się na szyję.
Ja nie mogłam na to patrzeć i zaczęłam biec w stronę parku. Łzy same cisnęły mi się do oczu.
 Nie mogłam uwierzyć, że ta dziewczyna może mi go odebrać. Słyszałam krzyki - chyba Leona. - pomyślałam.
- Violetta poczekaj! - krzyczał za mną.
- Po co? Idź do tej całej Stef ! - wykrzyczałam dławiąc się łzami.
 Nic nie usłyszałam, ale za to zobaczyłam przed sobą zielonookiego. 
- Violetta to nie jest tak jak myślisz! - mówił patrząc prosto w moje zapłakane oczy. 
- Na pewno ? To kto to jest? - zapytałam dając upust łzom.



- To Stef moja kuzynka z Paryża. - wyjaśnił, a mi zrobiło się lżej na sercu.
- Przepraszam... Bałam się, że ona mi cię zabierze. - powiedziałam zawstydzona.
- Już dobrze . Idziemy do tego kina? - zadał mi pytanie.
- Tak chodźmy.  -odpowiedziałam wycierając policzki z tuszu.
Złapaliśmy się za ręce i ruszyliśmy w stronę kina.
    Na miejsce dotarliśmy po 15 minutach. Wybraliśmy film (oczywiście horror, bo jak inaczej z Leonem?) i zapłaciliśmy za bilety.

****
Leon
Siedzimy w kinie od 20 minut, a ja już o czym innym, a dokładniej o urodzinach szatynki. Są za dwa dni i Feder obiecał, że mi pomoże razem z Ludmiłą, Francescą i Camilą oraz Maxim, Marco i Diego. Jeszcze dokładnie nie wiem co jej kupię, ale to się jutro załatwi. Mam pomysł, ale nie wiem czy na pewno to zrobię... Usłyszałem cichy pisk mojej dziewczyny.
- Vilu nie bój się jestem z tobą. - dodałem jej otuchy.
- Dobrze... - uśmiechnęła się do mnie.

****
Wychodzimy właśnie z sali kinowej. Dziewczyna kurczowo trzyma moją rękę... Pewnie dalej się boi... Wyszliśmy z budynku
- Vilu jak ci się podobało? - zapytałem.
- Był yy... dobry. - powiedziała z wymuszonym uśmiechem.
- Bałaś się? - znowu poleciało z moich ust pytanie.
- Taak... - zająkała się słodko przygryzając wargę.
No nie przecież wie jak to na mnie działa...
- Vilu warga... - powiedziałem
- A może ja chcę? - zapytała... znowu przygryzła wargę.
Nie mogłem wytrzymać i wziąłem jej twarz w dłonie i namiętnie pocałowałem, ona bez zastanowienia oddała moją pieszczotę, staliśmy w miejscu i tylko nasze wargi poruszały się w szalonym tańcu. Kiedy poczułem, że jej usta wykrzywiają się w uśmiech dołączyłem do naszego pocałunku mój rozgrzany język ona również dodała swój. Kiedy się oderwaliśmy nasze czoła stykały się, oddechy były nierówne, na ustach gościły szerokie uśmiechy, a serca biły w szalonym tempie powoli się uspokajając.
- Gdzie teraz? - zapytałem.
- Może na lody? - zaproponowała brązowooka.
- Tak to dobry pomysł. - pocałowałem ją w nosek i ruszyliśmy w stronę budki z przysmakami.

****
Hejka <3
Witam was w ten sobotni wieczór ^^
Jak wiecie chyba z on shota wracam do was i nie mam zamiaru uciekać ;D
Tak oto prezentuję wam dwunastkę *-*
Mam nadzieję, że wam się podoba ;*
Myślę, że taka długość was zadowala xDD
CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ 
Ciao <3
Nati ♥♥♥

 
Theme by Violett