poniedziałek, 2 maja 2016

III miejsce: On Shot Patty

   

  Miałam wszystko, rodziców, wspaniałych przyjaciół, cudownego chłopaka, najlepszego brata na świecie, a teraz? Teraz nie mam nic. Wszystko zniknęło dwa lata temu, tata z mamą zginęli w pożarze domu, przyjaciele nie chcieli zadawać się z sierotą, brat wyjechał do Stanów. Jednak z Federico utrzymujemy kontakt, regularnie piszemy do siebie czy dzwonimy, stara się zarobić na życie w Cancun. W najbliższym czasie chce przejąć nade mną opiekę, tylko musi wynająć jakieś mieszkanie, a do tego czasu będę mieszkać w tym przeklętym domu dziecka. Tutaj wszystko jest takie trudne. Pokój mam sama, nikt za mną mnie przepada. Opiekunowie również nie traktują mnie najlepiej. Może z wyjątkiem Clary, która stara się, abym czuła się szczęśliwa. Jakby tego było mało, dzisiaj ma dołączyć kolejna osierocona osoba, tym razem chłopak. Jednak nie to mnie zszokowało, tylko to, że ma zamieszkać ze mną w pokoju z powodu braku wolnych miejsc u płci męskiej. Chciałabym zaprotestować, ale wiem, że to i tak nic by nie dało. Mam jednak cichą nadzieję, że jakoś się dogadamy, w końcu nie może być tak źle. Nie przeliczyłam się.
- Violetto. To jest Leon, od dzisiaj będzie dzisiaj Twoim współlokatorem.- powiedziała Clara, wchodząc z szatynem u boku- Ja was w takim razie zostawiam, abyście się poznali. O dziewiętnastej kolacja.
- Cześć, jestem Violetta i mam nadzieję, że będzie nam się dobrze mieszkać.
- A ja Leon, co już wiesz. Miło mi Cię poznać, skoro mamy ze sobą dzielić pokój to może mi coś o sobie powiesz? Oczywiście się zrewanżuję.- powiedział z lekkim uśmiechem, który odwzajemniłam- To co? Umowa stoi?
- Stoi.- podałam mu rękę, którą niepewnie uścisnął, a ja dopiero teraz zauważyłam, że spod jego rękawa wystaje proteza, jednak nie dałam po sobie tego poznać.- Hmm... No to tak, nazywam się Violetta, mam 16 lat, jestem sierotą, ponieważ moi rodzice zginęli w pożarze domu, mój brat walczy o opiekę nade mną, kocham kolor pomarańczowy oraz niebieski, mam uczulenie na kokos. Nie lubię kisielu oraz pomidorów, ogólnie warzyw. Czasami śpiewam. Teraz ty.
- A więc, mam 17 lat, mój tato umarł trzy lata temu w katastrofie lotniczej, a matka wyjechała nie wiadomo gdzie, uwielbiam kolor czarny i niebieski, zawsze chciałem mieć psa, lubię śpiewać i tańczyć. Mam uczulenie na cytrusy i wszystko co jest z nich zrobione. Nienawidzę fałszywych ludzi i tak jakby jestem niepełnosprawny. Mam nadzieję, że nie będziesz się na mnie wyżywać.
- Nie śmiałabym. Dla mnie nie ma różnicy czy ktoś może na przykład chodzi czy nie. Ważne jest to co ma się w środku i jakim się jest.
- Kolacja!- usłyszeliśmy głos kucharki, od razu udaliśmy się na dół do jadalni
      Kiedy weszliśmy do pomieszczenia, w którym byli już wszyscy, momentalnie wzrok dziewczyn powędrował na nas. Widziałam w ich oczach pewien rodzaj zazdrości. W tamtym momencie czułam się szczęśliwa, a zarazem dumna, że w końcu mam kogoś z kimś się dobrze dogaduje. Wracając do teraźniejszości, Leon usiadł na wolnym miejscu obok mnie. Zawsze jest puste, ponieważ nikt nie chciał siedzieć przy mnie. Kątem oka ujrzałam minę Casandry, która uważa się za najważniejszą, widać było, że już knuje coś przeciwko mnie, jak zawsze. Cóż, przywykłam do tego. Nie zadręczając się tym wszystkim, zaczęłam konsumować posiłek przygotowany przez Kate. Co jakiś czasem posyłałam Leonowi uśmiech, który od razu odwzajemniał. Po skończeniu kolacji odłożyliśmy naczynia do kuchni, po czym we dwójkę wróciliśmy do naszego pokoju. Od razu zaczęliśmy się dalej poznawać, okazało się, że chłopak nosi protezę, po tym jak przez przypadek spadła na nią wielka szafka. Mi nie robi to dużej różnicy, ważne jest to, że dobrze się dogadujemy.
Jakiś czas później
     Minęły dwa tygodnie odkąd Leon pojawił się w tutejszym domu dziecka, a my już zdążyliśmy zostać najlepszymi przyjaciółmi. Niestety wszystko co dobre, kiedyś się kończy. Już wyjaśniam, przedwczoraj dzwonił Federico, za tydzień przyjeżdża mnie stąd zabrać. Kupił mieszkanie niedaleko i kurator pozwolił na zamieszkanie z nim. Boję się jednak o nasze relacje z meksykaninem, kiedy ja się wyprowadzę on zostanie sam, wtedy Casandra będzie mogła na spokojnie owinąć go sobie wokół palca. Mam jednak cichą nadzieję, że nie jest tak głupi i nie ulegnie rudowłosej. A skoro o niej mowa, to ostatnio w ogóle się nie odzywa, jakby jej nie było. W końcu odkąd pamiętam próbowała zwracać na siebie uwagę, a teraz taka cicha się zrobiła. Czyżby to była cisza przed burzą?
- Casandra nie! Mówię Ci to piąty raz.- usłyszałam jego głos zza drzwi, wiem, że nie ładnie jest podsłuchiwać, ale już tak mam
- No, ale dlaczego? Ze mną byłoby Ci lepiej. Zostaw tą sierotę i bądź ze mną.
- Daj spokój, mówię Ci stanowcze nie. Violetta to najważniejsza osoba w moim życiu, a ty nią nigdy nie będziesz. Zrozum to wreszcie.- od razu zrobiło mi się lepiej, to co powiedział było bardzo słodkie i miłe
- Jeszcze pożałujesz tego, że mi odmówiłeś. Casandra odchodzi!
- I odejdź jak najdalej. Mnie i tak za niedługo tutaj nie będzie.
- Co powiedziałeś?- ruda zawróciła- Dlaczego?
- Brat Vilu mnie również zabiera, taki suprise rudzielcu. Cześć!
      Szczęśliwa powędrowałam na swoje łóżko myśląc o tym wszystkim. Owszem mówiłam Fede, że nie chcę zostawiać Leona, a on również jego postanowił zabrać do siebie. Nie wiem jak ja się mu odwdzięczę. Chwyciłam pierwszą lepszą książkę i udawałam, że ją czytam, a tak naprawdę cieszyłam się jak małe dziecko, które dostało lizaka. Nie mogę uwierzyć, że zamieszkam z najlepszym przyjacielem. Czuję, że będzie to przyjaźń na wieki, a może kiedyś coś z tego wyniknie? Kto wie, przekonamy się w niedalekiej przyszłości...

****
Cudowny <333

Wyróżnienie: ,,Nigdy tego nie porzuciłam" Jagoda Castillo


~ "W mojej walizce pozostała jedynie pustka
Twoja poezja błaga mnie o powrót"

- Olivia musimy już iść, bo spóźnimy się na samolot - wołam moją córkę. Jest już taka duża, ma już 5 lat.
- Jestem gotowa mamusiu, mam już wszystko co potrzebne - mówi z  powagą, a ja nie mogę powstrzymać śmiechu.
- Czyli myślisz, że lalka i misiu, ci wystarczą. Nie potrzebujesz  jedzenia, ubrań... - śmieję się. 
- W sumie masz rację - stwierdza. 
- Leć już do samochodu ja wszystko przyniosę, zaraz przyjedzie też ciocia Ludmił - mówię, po czym podchodzi do mnie, widzę że chce mnie przytulić, więc kucam przy niej. Olivia obejmuje mnie. Jest taka podobna do Leona, odziedziczyła po nim prawie wszystko: szmaragdowe oczy, pełen uśmiech i dołeczki. Jest po prostu jego damską i mniejszą kopią.
- Mamusiu, a czy w końcu poznam  mojego tatę - pyta, na co ja zamieram. Chciałabym, żeby się poznali. Nadal go kocham. Ta katastrofa lotnicza, była najgorszym wydarzeniem w moim życiu. Gdybym się wtedy nie zgodziła na ten koncert w Stanach. Wszystko byłoby tak jak dawniej. Straciłam pamięć, na szczęście dzięki terapii ją odzyskałam. Jedyną dobrą rzeczą, jest to że poznałam Ludmiłę, nie czułam się taka samotna w Nowym Yorku. Szkoda, że dopiero po prawie 4 latach od wypadku. Marzę, żeby znowu spotkać Leona, uściskać go i pocałować....  

~ "Znów ten sam scenariusz, to znów ja
Wciąż jestem tutaj
Bo teraz twoja droga wyrównuje się z moją" 

Jesteśmy już w Buenos Aires. Jedziemy właśnie do nowego domu, który kupiłam. Chcę jeszcze dzisiaj spotkać się  z Francesca. Bardzo za nią tęsknie, była moją najlepszą przyjaciółką, nie... ona była kimś więcej, była dla mnie jak siostra. Zawsze mnie wspierała nawet w tych najgorszych momentach, takich jak śmierć moich rodziców, pocieszała mnie kiedy pokłóciłam się z Leonem. Ciekawe co u niej i u reszty. 
- Mamo? To jest nasz nowy dom? - spytała przyklejając twarz do szyby taksówki. Z zewnątrz musi to wyglądać zabawnie.
- Tak, podoba ci się? - pytam z nadzieją.
- Jest piękny, jak dla księżniczek - stwierdza z powagą.
- Bo właśnie księżniczki będą w nim mieszkały - wtrąca się Ludmi.
- Ty jak zawsze skromna - oznajmiam ze śmiechem. 
- Ja tylko stwierdzam fakty - wyjaśnia mi przyjaciółka.
Płacimy odpowiednią sumę kierowcy, po czym udajemy się z walizkami w kierunku drzwi. Otwieramy je i wchodzimy do środka. Wygląda jeszcze lepiej niż na zdjęciach. Jest cudowny, jasny i przestronny. May wielki salon z kominkiem, i wielkimi oknami na ogród, przez które widać basen i mały plac zabaw. Olivia będzie, bardzo szczęśliwa kiedy to zobaczy, zawsze o tym marzyłam. Oglądamy cały dom, jesteśmy pod wielkim wrażeniem. Każda z nas zachwyca się swoim pokojem. 
- Lu zaopiekujesz się małą i zrobisz jej coś do jedzenia - pytam z nadzieją w głosie. 
- Oczywiście, wychodzisz? - pyta, na co ja głośno wzdycham.
- Chcę spotkać się z dawną przyjaciółką, chociaż pewnie przeprowadziła się - oznajmiam z żalem.
- Nie martw się, na pewno ją znajdziesz, a co z Leonem? - pyta, po czym zamieram.
- Nie wiem Lu, nie wiem - oznajmia po czym wychodzę. 

 ~  "Twoja poezja błaga mnie o powrót
Odejście ode mnie było tylko doświadczeniem
I już to wiem"

Kieruję się w stronę dawnego domu Francesci, idę pieszo bo chcę przemyśleć kilka spraw. Po drodze udaję się także do parku. Przypominam sobie wszystkie chwile spędzone tutaj. Często przychodziłam tutaj z Leonem. Jest już prawie przy ławce, na której pierwszy raz się pocałowaliśmy. Dochodząc do niej, widzę całującą się parę. Podchodzę bliżej, ten chłopak wydaje mi się znajomy. Wysoki, dobrze zbudowany brunet... Zamieram. To jest Leon. Całuję się z jakąś dziewczyną na naszej ławce! Czuję jak po policzku zaczynają spływać mi łzy. To boli... Bardzo...
Wchodzę do domu, jest już bardzo późno dziewczyny pewnie już śpią. Nie mogłam wrócić wcześniej... Musiałam to wszystko przemyśleć. Moje plany się zmieniły. Wchodzę do salonu zapalam światło, po czym zauważam siedzącą na fotelu Ludmiłę.

- Co się stało? - pyta zauważając moje opuchnięte i zaczerwienione oczy i rozmazany makijaż.
- Leon.. on ma kogoś - mówię, po czym wtulam się w nią.
- Może to nie był on, może go z kimś pomyliłaś - stwierdza. 
- Wszędzie go rozpoznam, pomimo tego że teraz stawia sobie grzywkę na żel i bardziej przypakował - oznajmiam.
- Rozmawiałaś z nim? - pyta. 
- Nie widziałam jak całuje się z jakąś dziewczyna, na naszej ławce - mówię z trudnością.
- A powinnaś to zrobić, ma prawo wiedzieć o Olivii - stwierdza, pewna swojej racji.
- Nie chcę niszczyć mu życia. Musiało mu być ciężko kiedy myślał że zginęłam. Cieszę się, że ułożył sobie życie i jest szczęśliwy - mówię, chociaż nie jest to do końca prawda.
- Skąd wiesz, że jest szczęśliwy – nie daje za wygraną.  
 Nie wiem, ale znam Leona i jestem pewna,że gdyby jej nie kochał, nie byłby  z nią, a teraz przepraszam, ale jestem zmęczona i idę spać – mówię, kierując się w stronę pokoju. Słyszę jak Ludmiła ciężko wzdycha. Kładę się do łóżka, ale długo nie mogę zasnąć, cały czas mam przed oczami obraz Leona i tej dziewczyny. Bardzo chciałabym mu powiedzieć że mamy córkę, owoc naszej miłości, ale nie zrobię tego. Nie zniszczę mu życia, za bardzo go kocham. Chcę żeby był szczęśliwy. Olivię wychowam sama tyle lat tak było i dawałam radę….
~ "Szukałam piękna
I odnalazłam je w głębi tej prostoty
Szukałam w swojej przeszłości
Bo mówili mi, że tam jest prawda
W gruncie rzeczy wiem, że dobro zwycięża
I wierzę w to tak jak reszta ludzi "

Jestem właśnie z Fran w kawiarni. Na szczęście ciągle mieszka tam gdzie kiedyś,. Nic się nie zmieniła i nadal jest z Diego. Kiedy mnie zobaczyli w drzwiach, nie mogli uwierzyć. Ich miny były bezcenne. Spytali się, czy to jakieś żarty ale później, im wszystko wyjaśniłam byli bardzo zaskoczeni i winili siebie, że mnie nie szukali. Fran nie wie jeszcze o Olivii i o tym że, widziałam Leona. Ale mam zamiar jej powiedzieć, wiem że mnie nie wyda. Ufam jej, ona nigdy mnie nie zawiodła. Opowiedziała mi, co się u niej wydarzyło przez te kilka lat.

-  Wczoraj widziałam Leona - oznajmiam.
- To cudownie, że już się spotkaliście. Jak zareagował? - pyta zaciekawiona.
- On mnie nie widział Fran - mówię próbując ukryć smutek. przypominając sobie wczorajsze zdarzenie. 
- Jak to? Nie rozumiem - widzę po jej minie, że jest zdziwiona.
- Widziałam go jak całował się z jakąś dziewczyną - oznajmiam, próbując powstrzymać łzy, które zaczynają napływać mi do oczu.
- Violetta... - widzę, że chce mi coś wyjaśnić, ale nie daje jej dojść do słowa.
- Nic nie mów cieszę się, że ułożył sobie życie i jest szczęśliwy - stwierdzam.
- Ale... - nie daję jej dokończyć.
- Nie Fran ja i tak jutro wracam, to już postanowione. 
- No ale, Vilu... - przerywam jej.
- Proszę cię nie chce o tym rozmawiać. Muszę powiedzieć ci coś ważnego - mówię z powagą.
- Co takiego? - pyta, widzę że się zaniepokoiła. 
- Kiedy 5 lat temu, zdarzył się ten wypadek byłam w ciąży, na szczęście dziecku nic się nie stało i mam teraz córkę Olivię - oznajmiam, widzę po jej minie że jest w szoku.
- To córka Leona - pyta zdezorientowana.
- Tak,  ale nie chcę żeby on o tym widział. Mogę na ciebie liczyć. - pytam, wiedząc że Fran mnie nie zawiedzie.
 - Violetta on ma prawo wiedzieć - mówi.
- Obiecujesz? - ignoruję to co powiedziała. 
- Ale... Tak obiecuję - mówi.
- Dziękuje i koniec tego tematu, opowiadaj co u innych - Fran zaczyna mi wszystko opowiadać. Jak zawsze cała podekscytowana. Cała Fran tak bardzo za nią tęskniłam. 

Siedziałyśmy jeszcze trochę w kawiarni. Później udałyśmy się do mojego domu. Francesa i Ludmiła znalazły wspólny język i bardzo dobrze się dogadują. Moja córka, też ja bardzo polubiła, dość długo razem się bawiły.
- Obiecujesz że będziesz dzwonić – pyta smutna Fran
- Oczywiście nie chcę znowu stracić kontaktu - odpowiadam pewna swoich słów.
- Szkoda że wyjeżdżasz, powinnaś... - nie daję jej dokończyć, już wiem co chce powiedzieć.
- Fran proszę tak będzie najlepiej dla wszystkich - oznajmiam, widzę że ma ochotę jeszcze coś powiedzieć, ale się powstrzymuje.
- Będę tęsknić – mówi i mnie przytula, odrywa się ode mnie, uśmiecha się i odchodzi.
 ~  "Dam ci więcej
Niż jest do oddania
Teraz wiem
Bez wątpienia, jak wiele fantazji
Chcemy zostawić
A ona wróci, gdy odejdziemy"

Francesca

Nie pozwolę, żeby Violetta popełniła największy błąd życia. Muszę powiedzieć Leonowi  że ona żyje. On cały czas ją kocha. Z Larą  jest tylko po to aby nie myśleć o Violi. Jestem pewna, iż  oni jeszcze będą razem. Udaje się do domu Leona. Otwiera mi drzwi i widzę że jest zdziwiony, dawno się nie widzieliśmy.

-  Co cie tu sprowadza Fran- pyta, zdziwiony moim widokiem.
- Musisz wiedzieć coś bardzo ważnego – mówię, po czym ruchem ręki zaprasza mnie do środka wchodzę i siadam na sofie.
 - Możesz mi nie wierzyć, ale…. – opowiadam mu o wszystkim co powiedziała mi Viola, pomijam tylko to że mają dziecka. Tego powinien się dowiedzieć od Violetty. Widzę po jego minię że jest tym oszołomiony i nie do końca mi wierzy. Nie dziwię się sama nie mogłam w to uwierzyć.
-  Czemu nie przyszła do mnie? – pyta zmartwiony i zdezorientowany. 
- Widziała ciebie i Lare, stwierdziła że  nie chce niszczyć twojego szczęścia - oznajmiam.
- Ja nadal ją kocham i wcale nie jestem szczęśliwy, tak poz tym dzisiaj zerwałem z Larą to było nie porozumienie, cały czas widziałem w niej Violettę – mówi, co bardzo mnie cieszy. 
- Ona jutro wraca do Nowego Yorku – oznajmiam, po czym widzę, że w jego oczach pojawia się ból. 
- O której? – pyta.
- O 7 rano ma samolot - oznajmiam. Nie powinnam mu tego mówić, ale nie mogę pozwolić żeby oni cierpieli bez siebie.
Nie mogę do tego dopuścić...

~  "Znów ja, znów ja
Znów ty, znów ty
Zawsze szukający się w ciemności
I wreszcie pojawi się światło
Pojawi się światło..."

Jesteśmy już na lotnisku. Już za chwile mam wylot. Muszę zamknąć rozdział o tytule: "Leon" oraz zacząć żyć na nowo. Chcę zająć się projektowaniem ubrań. Najważniejsza w moim życiu jest i będzie Olivia, wychowam ją jak najlepiej będę potrafiła. Zaraz udajemy się na odprawę, czekam tylko na Lu i Olivię, które są w toalecie.

- Violetta – słyszę znany mi dobrze głos. Zamieram i odwracam się widzę Leona, który biegnie w moją stronę. Próbuję się odwrócić, aby mnie nie zauważył. Niestety już po chwili czuję przyjemne mrowienie na moim ramieniu, za które mnie złapał.
- Vilu, proszę nie wyjeżdżaj daj nam szansę, bez ciebie jestem nikim cały czas jesteś w mojej głowie i sercu, ja nadal cię kocham i wiem że ty czujesz to samo - mówi, nie wiem co mam mu odpowiedzieć. To prawda nadal go kocham, ale my nie możemy być razem.
- Leon, ja... – nie daje mi dokończy, ponieważ wpija się w moje usta. Na początku jestem zaskoczona, ale po chwili oddaję pocałunek. Odrywam się od niego, chociaż było mi tak bardzo dobrze, znowu czułam te motylki w brzuchu jak podczas naszego pierwszego pocałunku. Tęsknił za smakiem jego ust i za tymi jego perfumami ciągle używa tych samych. Uwielbiam ten zapach. 
- Leon ty masz dziewczynę, nie niszcz sobie życia - oznajmia, chcąc odejść.
-  Zniszczyłbym je dając ci wyjechać, Violetta daj nam szansę - mówi, trzymając moje dłonie i patrzy mi prosto w oczy. Czuję się jak zahipnotyzowana, nie mogę tego zrobić. Nie potrafię żyć bez niego.
- Leon... „Ja nigdy nie przestałam cię kochać, ja nigdy nie przestałam rozmyślać o tobie, nigdy tego nie porzuciłam”– widzę jak w jego oczach pojawiają się iskierki. Przytula mnie  mocno i obraca wokół własnej osi, po  czym namiętnie całuje. Czuje, że ktoś przyczepił się do naszych nóg. Spoglądam… Olivia 
- Mamusiu kto to? – pyta widzę zdziwienie na twarzy Leona.
- To jest twój tatuś córeczko – Leon patrzy na mnie zdziwionym wzrokiem. Widzę że chce o coś zapytać, ale ja tylko kiwam głową. Leon kuca i przytula naszą córkę. Czuje jak po moim policzku spływa łza. Leon bierze mała na ręce i podnosi się oraz jednym ramieniem mnie obejmuje, trzymając naszą córkę na rękach.  
- Nie płacz kochanie - mówi, ścierając łzę, z mojego policzka.
- Ale to łzy szczęścia - oznajmiam mocniej się w niego wtulając.
- Bardzo was kocham i będziemy razem szczęśliwi już na zawsze razem i nic nas nie rozdzieli - mówi pewien wypowiedzianych słów. Bardzo mocno mnie przytula. Daje mi buziaka w policzek, tak samo postępuje z naszą córką.
"Widzisz, taka właśnie jestem
Powiedziałeś: Wróć
A ja już tutaj jestem... "

****
On Shot jest genialny, ale nie mogłam każdemu (niestety) dać 1 miejsca...

Wyniki konkursu :o ♥


I miejsce: Marta Jabłońska (blog)
II miejsce: Patty;* Super (blog)
III miejsce: Patty (blog)
Wyróżnienie: Jagoda Castillo (blog)
Jeszcze dzisiaj powinny pojawić się 2 ostatnie miejsca ;*
Gratuluję wam wszystkim ^^ Każdy on shot był cudowny, ale musiałam wybrać :D

Rozdział 30 ,,Białe róże..."

Dedykuję Oli <3 (Violettcie Vilu)

Leon
- Dziękuję. - mówię do niej, a po chwili zwracam się do szatynki.
- Kochanie wrócę jutro rano. - i wychodzę mówiąc krótkie Do widzenia.
    Kiedy jestem już w domu dzwonię do moich przyjaciół, którzy po niespełna 20 minutach są już u mnie w domu.
- Federico jako jedyny wie po co was tutaj ściągnąłem... - zaczynam patrząc na Włocha. - Violetta jest w szpitalu... - dodaję kiedy wzrok każdego ląduję z powrotem na mnie.
- Aaale jak to? - pyta płacząca już Francesca.
- Zaczęło to się od tego, że {...} no i tak to wszystko się potoczyło. - wyznaję. Dziewczyny płaczą, a chłopacy starają się je uspokoić.
- Idziemy jutro do niej? - pyta Maxi, wszyscy kiwają głowami.
- Zaśpiewamy coś? - zadaje pytanie Naty. - Przecież to nam zawsze pomagało. - dodała kiedy zauważyła zdziwienie na naszych twarzach. 
- Hay algo que tal vez deba decirte.
Es algo que te hace muy, muy bien
Se siente tan real,
esta en tu mente
Y dime si eres quien
tu qieres ser 


Tómame la mano, ven aquí
El resto lo hará tu corazón
No hay nada que no puedas conseguir
Si vuelas alto

Hay mil sueños de colores
No hay mejores, ni peores
Solo amor, amor, amor y mil canciones
Oh

Ya no hay razas, ni razones
No hay mejores, ni peores
Solo amor, amor, amor y mil opciones
De ser mejor…

Saber y decidir que hoy es posible
hoy es posible
Y en cada pensamiento vuelvo a ser
Uh vuelvo a ser
Poder imaginar que somos miles
Que somos miles
Y el sueño que comienza a crecer

Tómame la mano, ven aquí
El resto lo hará tu corazón
No hay nada que no puedas conseguir
Si vuelas alto

Hay mil sueños, de colores
No hay mejores ni peores
Solo amor, amor, amor y mil canciones
Oh

Ya no hay razas, ni razones
No hay mejores, ni peores
Solo amor, amor, amor y mil opciones
De ser 
(wyobraźcie sobie, że zamaias Violetty jest tu Ludmiła)
Vamos a poder cantar
Y unir las voces
Vamos a poder lograr
Quitar los dolores
Y ahora respira profundo
Porque vamos juntos a cambiar el mundo

Hay mil sueños, de colores
No hay mejores, ni peores
Solo amor, amor, amor y mil canciones
Oh

Ya no hay razas, ni razones
No hay mejores, ni peores
Solo amor, amor, amor y mil opciones
De ser

Hay mil sueños, de colores
No hay mejores ni peores
Solo amor, amor, amor y mil canciones
Oh

Ya no hay razas, ni razones
No hay mejores, ni peores
Solo amor, amor, amor y mil opciones
De ser mejor

Hay canciones
De ser mejor
De ser mejor. - kiedy skończyliśmy gadaliśmy jeszcze trochę, ale kiedy zauważyliśmy, że jest już około 23 oni się zebrali, a ja wykonałem wieczorne czynności i odpłynąłem do krainy zwanej Violetta. 
    Obudziłem się i zrobiłem to co zawsze rano. Codzienna rutyna... Niby gwiazda, a wszystko ucichło... Mój manager powiedział, że z powodu tego całego zajścia z Castillo mam wolne, żeby do niej chodzić. Kiedy jadłem śniadanie wziąłem do rąk gazetę, którą wcześniej zabrałem z pod drzwi. Na pierwszej okładce był tytuł WYPADEK, A W TYM CAŁYM ZAJŚCIU LEON VERDAS. Znowu się zaczyna... 
Dnia 1 maja bieżącego roku, zaobserwowaliśmy poczynania meksykańskiego wokalisty Leona Verdas'a. Był wypadek na ulicy handlowej - La Florida, przy którym był właśnie Verdas. Zachowanie gwiazdy po dojściu do wypadku wskazuje na to, że ta dziewczyna była dla niego ważna. Co z nią? Jeżeli będziemy wiedzieć coś więcej poinformujemy was. 
Nie no co za ludzie? Jeszcze do tego moje zdjęcia z Violettą w ramionach. Ugh... Tak to właśnie jest być gwiazdą. Ten cały artykuł zepsuł mi cały humor. Dokończyłem śniadanie i ruszyłem w stronę kwiaciarni, by kupić mojej księżniczce jej ulubione kwiaty. Białe róże...
    Od tamtego wydarzenia minęło pół roku on codziennie przychodził do drobnej szatynki i wręczał jej codziennie te same białe róże...

****
No to ten xD
Powróciłam!
Po 2 tygodniach przerwy :/ 
Nie miałam weny...
Tak mi przykro ;c
No, ale trochę odpoczęłam i wróciła ^^
Mam nadzieję, że nie gniewacie się za bardzo xD
Kocham 
Całuję
Pozdrawiam ;*
Wasza Natalka ♥♥♥ 
CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ 
Księżniczki <333

niedziela, 17 kwietnia 2016

Rozdział 29 ,,To nie miało tak być..."

Dedykuję wszystkim, którzy komentują <333
'
~I'm fucking crazy, need my
 prescription filled

Leon
- A skąd wiesz,nadal cię kocham? - zapytałem. Ona się na mnie popatrzyła, otworzyła buzię i po chwili wstała i wybiegła z pokoju... Matko co ja zrobiłem? Powiedziałem to tylko po to, aby zasiać małą nutkę niepewności, a miałem zaraz powiedzieć, że żartowałem! Postanowiłem dłużej nie zwlekać i wybiegłem za nią. Kiedy byłem już na dworze rozejrzałem się. Jest! Pobiegłem za nią, wbiegła na ulicę. Jakiś samochód jechał bardzo szybko. Przyspieszyłem. 
- Nie! - tylko to zdołałem zawołać kiedy ten ktoś ją potrącił.
- Violetta! - krzyknąłem kiedy dobiegłem do kruchej szatynki. Sprawca uciekł, a ja jak najszybciej wykręciłem numer na pogotowie i cierpliwie czekałem tuląc do siebie dziewczynę.
- Proszę się odsunąć. - powiedział jeden z ratowników. Posłusznie wykonałem polecenie i czekałem niecierpliwie na to, aż pojedziemy do szpitala.
- Nie może pan z nami jechać. - mówi kiedy chcę wsiąść do ambulansu. To chyba nie jest mój dzień... Nie zwracając dalej uwagi na nic pobiegłem do domu Federico.
- Stary zawieź mnie do szpitala. - mówię zdyszany.
- Po co? - pyta.
- Wyjaśnię ci w drodze. - oznajmiam. -  Szpital Universitario Austral. - uprzedzam jego pytanie. Włoch idzie do garażu, a ja za nim. Wsiadamy i przyłączamy się do ruchu drogowego.
- Cholera. - klnę pod nosem kiedy widzę korek. 
- Nie ma innej drogi? - pytam. Ten tylko kiwa głową i już wjeżdżamy w jakąś uliczkę.
- No to po co ci się tak śpiesz do tego szpitala? -  zadaje pytanie.
- Twoją kuzynkę potrącił samochód. - mówię na jednym wdechu. Chłopak daje gazu i po 2 minutach jesteśmy pod budynkiem. Wychodzę trzaskam drzwiami, krzyczę do Federa Przepraszam! i kieruję się jak najszybciej do recepcji.
- Dzień dobry, chciałem się dowiedzieć gdzie leży Violetta Castillo. Przywieźli ją przed chwilą z wypadku samochodowego. - mówię najspokojniej jak tylko potrafię.
- A pan jest? - pyta.
- Narzeczonym. - wypalam.
- Piętro 3, sala 259. - powiedziała, a ja już kierowałem się do windy.
    Kiedy tylko dojechałem na odpowiednie piętro zacząłem biegać jak idiota w poszukiwaniu odpowiedniej sali. Jest! Już chciałem wejść do sali, ale zatrzymał mnie głos.
- Nie może pan tam wejść. - oznajmia, a ja zmieniam wyraz twarzy na jeszcze bardziej przygnębiony.
- Pójdę po doktora i  pan z nim porozmawia. - mówi, a mi robi się trochę lżej na sercu.
- Dziękuję. - mówię i siadam na krześle.
    Po niecałych 5 minutach podchodzi do mnie jakiś mężczyzna, pewnie doktor.
- Pan jest narzeczonym panny Castillo, prawda? - pyta, a ja przytakuję.
- Chodźmy do mojego gabinetu. - podążam za nim. Wchodzimy do pomieszczenia, siadam na krześle i wsłuchuję się w słowa mężczyzny. 
- Pana narzeczonajest w stanie krytycznym. Ma złamaną rękę, kilka żeber i wstrząśnienie mózgu. - oznajmia, a ja czuję się jeszcze bardziej winny.
- Dziękuję za informacje, a czy mogę do niej wejść? - pytam.
- Możesz, ale nie za długo. - mówi, a ja w pośpiechu mówię Do widzenia i wychodzę z gabinetu. Szybkim krokiem idę ku sali, w której leży moja kochana Viola.
- Cześć skarbie. - mówię z lekkim uśmiechem.
- Wiesz to nie miało tak być... - szepczę siadając na krześle.
- Ja chciałem tylko zasiać nutkę niepewności, a wyszło jak wyszło. - łapię ją za kruchą dłoń i pocieram kciukiem o zewnętrzną część.
- Nawet nie wiesz jak żałuję, że w ogóle to powiedziałem, że to przeze mnie walczysz teraz o życie... Przepraszam. - mówię cicho i przytulam się do mojej ukochanej. 
- Kocham cię i nic tego nie zmieni. Proszę nie umieraj... - łzy spływają po mi policzkach, nie ukrawam już emocji, które we mnie tkwią. Nagle poczułem, lekki ucisk na dłoni, którą trzymałem Vilu.
- Proszę pana koniec odwiedzin. - mówi pielęgniarka, która przed chwilą weszła tutaj.
- Dobrze, a mogę panią o coś zapytać? - patrzę na nią, a ta kiwa głową.
- A o co chodzi z tym zaciśnięciem dłoni podczas śpiączki? - pytam, a ta się uśmiecha.
- To znaczy, że ta osoba cię słyszy i w ten sposób to pokazuje. - oznajmia i wychodzi.
- Dziękuję. - mówię do niej, a po chwili zwracam się do szatynki. - Kochanie wrócę jutro rano. - i wychodzę mówiąc krótkie Do widzenia.

****
Witam was w rozdziale 29 ^^ 
Wow! Jak ten czas szybko leci xD 
Mam nadzieję, że wam się spodoba i do zobaczenia wkrótce! 
Kocham 
Całuję
Pozdrawiam ;*
Wasza Natalka ♥♥♥
CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ

poniedziałek, 11 kwietnia 2016

Rozdział 28 ,,Ja tak nie potrafię..."

Dedykuję Sysi <333

~Wzór na szczęście? Ty+Ja ♥


Po chwili usłyszałam straszne wrzaski.   
- Camila! - to była blondynka.  
- Chciałam was tylko obudzić. - zaśmiała się. - Przez ciebie jestem cała mokra! - pisnęła Francesca. Postanowiłam przerwać tą kłótnię. Niestety nie udało mi się, bo kiedy wyszłam z pokoju widziałam tylko burzę blond loków biegnącą w stronę pokoju Torres. Ciekawe co zrobi kiedy zobaczy, że ma całą pomarańczową twarz... - pomyślała moja podświadomość. - Kakao! - krzyknęłam jakby było to oczywiste i zbiegłam na dół. Do kubków, które wyjęłam z szafki wsypałam cztery łyżeczki kakao jak pisze na opakowaniu i dolałam trochę gorącej wody. Wymieszałam i dodałam mleko, a na sam koniec po kilka pianek. - Dziewczyny! Chodźcie kakao! - krzyknęłam. Po chwili blondyna, ruda, Włoszka i Hiszpanka, której wcześniej nie było ustawiły się w rządku przede mną. Podałam każdej jej kubek i usiadłam na kanapie.  
- Mamy trochę do sprzątania. - oznajmiła Rico bez zapału. - No cóż... Ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. - wypaliłam.
  Pogadałyśmy trochę i zabrałyśmy się za sprzątanie. Po upływie 3 godzin dom lśnił czystością.
- W końcu! - jęknęła Ludmiła.- Tak to nigdy się nie wymęczyłam... Nawet na zakupach z tobą. - Cami wskazała Ferro i opadła bezwładnie na kanapę.- Nie przesadzaj to z Lu to tylko pryszcz tak jak i w naszym domu, żebyś ty wiedziała jak się sprząta po chłopakach... - wypaplała zmęczona Włoszka.- Tu masz rację pamiętam ostatnią imprezę. - oznajmiłam.
Wchodzę do domu. Otwieram drzwi do apartamentu. Od razu w progu odurza mnie zapach papierosów i alkoholu.Głośna muzyka. W tłumie zauważam mnóstwo nieznanych mi osób. Widzę również Ludmiłę tańczącą na stole z Federico do piosenki Party Rock Anthem. Leon siedzi na kanapie i całuje się z jakąś rudą. Gdy zobaczyłam ten widok... Coś we mnie pękło.
- Viola. Viola. - szturcha mnie Camila. Z mojego oka wypływa jedna pojedyncza łza pokazująca jak bardzo zrobiłam źle nie zgadzając się na propozycję Leona... Teraz będę tylko cierpieć...
- Vilu co się dzieje? - pyta zmartwiona Włoszka. Spoglądam na nią smutnym wzrokiem.
- Nic. - mówię. Wstaję z kanapy i kieruję się do mojego królestwa. To straszne zobaczyć swojego ukochanego z inną osobą, ale sama wybrałam sobie taki los...Nie mogę nic z tym zrobić. Wyśmiałby mnie gdybym od tak zmieniła decyzje. Ale może to i dobrze? Może dobrze że nie jesteśmy razem? Każde idzie w swoją stronę... Ale to tak cholernie boli... I co ja mam teraz zrobić? Patrzeć jak jest z inną czy jednak przyznać, że popełniłam błąd? A może zakochać się w kimś innym? Nie,ja nie dam rady zakochać się w kimś innym niż Leon. To by było zbyt ciężkie... Bo co by było gdybym została starą panną z kotami? Nie chcę tego.... Ja bym nie mogła pokochać kogoś innego...On jest moim ideałem. Ja nie mogę bez niego żyć! Nagle słyszę jak ktoś puka do mojego pokoju 
- Proszę. - cichutko się zgadzam, aby intruz wszedł. Nie dowierzam. To Leon. Osoba którą tak bardzo kocham. 
- Leon co ty tu robisz? - pytam kiedy siada na moim łóżku.
- Przyszedłem. - spuszcza wzrok. Coś mi tu nie gra. 
- O co chodzi? - zadaje kolejne pytanie i ścieram z policzków łzy.
- Słyszałem że potrzebujesz pomocy. - zaczyna - Tak więc jestem. 
- Kto ci powiedział że potrzebuje pomocy? - zadaje pytanie i wygodniej siadam na łóżku. 
- Dziewczyny. - mówi spoglądając na mnie.
- Nie wiem co się z tobą ostatnio dzieje. Jesteś inna.Nie taka w której się zakochałem. 
- Niby w jakim sensie? Jestem tą samą dziewczyną. Nie zmieniłam się. - mówię delikatnie się rumieniąc.
- No wiesz nie tryska od ciebie ta sama pozytywna energia, którą było wcześniej czuć na kilometr. - oznajmia. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Chłopak przyglądał mi się z zaciekawieniem.
- Leon...Ja tak nie potrafię.-szepczę wstają szybko z łóżka.
- Czego nie potrafisz? - staje naprzeciw mnie.
- Nie potrafię przestać cię kochać. - szepnęłam i zsunęłam się po ścianie szlochając.
Chłopak nic nie mówiąc podszedł do mnie i przytulił.Tak bardzo mi jego brakowało.Tak mocno za nim tęskniłam.
Siedzieliśmy w ciszy, potrzebna nam była tylko nasza obecność, żadnych słów. Ja i on przytuleni do siebie siedzimy na ziemi i patrzymy się na widoki za oknem.
- Leon - szepnęłam. Szatyn spojrzał na mnie.
- Czy to coś zmieni?
- Co masz na myśli?
- Czy to że nadal się kochamy.... No wiesz. Zmieni coś?
- A skąd wiesz, że nadal cię kocham? - zapytał, a mnie zatkało. Czyli wystarczyła chwila i on o mnie zapomniał? Nie wierze. Otworzyłam buzię ze zdziwienia. Natychmiast wstałam i wybiegłam z domu. Nie chce go wiedzieć. Nie chcę nikogo widzieć.
To wszystko nie ma sensu. Jak ja mogłam powiedzieć mu, że go kocham teraz pewnie razem z tą rudą suką będą się ze mnie nabijali... Biegłam zalana łzami nie zwracałam uwagi na nic i nagle poczułam straszny ból, a przed oczami zapanowała ciemność...

****
Witam, witam ludziska xD
Jak widzicie powstał taki oto rozdział xD
Większość pisałam z Cyśką ^^
Loff kochanie <3 ;*
Więc jest on genialny, bo Sysia mi tu pomogła XDDD
Dobra nie mam pomysłu na notkę :'D
Kocham 
Całuję 
Pozdrawiam ;*
Wasza Natalka, aka Król Julian, aka Jednorożek ♥♥♥
CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ
Awww... Mdleje *-* ♥

niedziela, 3 kwietnia 2016

Rozdział 27 ,,Pod tym wszystkim ja..."

Rozdział dedykuję ѕку ✨

Violetta
- Ale mnie bolą plecy... - podniosłam się na łokciach i zobaczyłam śmieszną sytuację z moimi przyjaciółkami w roli głównej... Leżałam na kanapie, która była cała zasypana przeróżnymi słodyczami, stół był wywalony, a na nim Włoszka, której nogi spoczywały na twarzy Ferro. Blondynka miała twarz pomazaną czymś pomarańczowym... Ten kto to zrobił ma u blondyny przewalone... Spuściłam nogi i podniosłam się z kanapy, a po chwili usłyszałam głośne syknięcie.
- Ała! - jęknęła jak się założę Camila. Spuściłam wzrok. Moje mniemanie się potwierdziło. 
- Boże! Cami nic ci nie jest? -zapytałam kiedy podniosła się z podłogi.
- Spok nic mi nie jest, tylko trochę brzuch mnie boli. - oznajmiła i opadła na kanapę.
- Zrobić ci herbatę, czy kakao? - zadałam pytanie, ale wiem jakiej mogę się spodziewać odpowiedzi.
- Kakao!  - pisnęła szczęśliwa klaszcząc w ręce jak mała dziewczynka. Wiedziałam!
- A jak obudzić te dwa pajace? - dodała.
- Może oblej je wodą! - zaśmiałam się i ruszyłam do kuchni. Usłyszałam, że dziewczyna biegnie po schodach, a po chwili trzask.
- Nic mi nie jest! - krzyknęła zanim zdążyłam zadać  pytanie na, które odpowiedziała. Zaśmiałam się pod nosem na tą całą sytuację. Z szafki wyjęłam pięć kubków.
- Nie nikt nie wie
jak to jest, ukrywać się
pod tą maską.
Chcę odwrócić zły czar 
i cofnąć te niepotrzebne łzy.
Och skarbie tak bardzo bym chciała 
mówić wprost tak jakbym się nie bała,
a może zrozumiałbyś, że... - słowa i melodia sama nasuwała mi się na język. Po chwili zrozumiałam, że mam początek nowej piosenki więc jak torpeda wpadłam do mojego pokoju i wyjęłam partyturę oraz czystą kartkę. Moje palce zaczęły tworzyć złudnie podobną melodię do tej, w rytm której śpiewałam.
A reszta sama zaczęła się tworzyć.
- Pod tym wszystkim ja
jestem tą, którą kochasz
jestem tą, o której śnisz
Pod tym wszystkim ja
tęsknię za głosem twym 
nie rezygnujmy z nas.

Cóż przyznaję się, że w tej
głupiej grze pogubiłam się,
więc chcę wrócić na start, bo 
jesteś mym snem nie ukryjesz się.
Och skarbie tak bardzo bym
chciała mówić wprost tak jakbym 
się nie bała, a może zrozumiałbyś, że...

Pod tym wszystkim ja
jestem tą, którą kochasz
jestem tą, o której śnisz
Pod tym wszystkim ja
tęsknię za głosem twym 
nie rezygnujmy z nas.

I chociaż mi mówisz nie 
ja nie poddam nigdy się, 
bo wciąż głęboko więżę,
że możemy podnieść się
ja wiem, że ty też tak masz 
przestań się wreszcie bać i 
odkryj to co chowałam... 
Prawdziwą mnie... 
Och skarbie tak bardzo bym chciała 
mówić wprost tak jakbym się nie bała, 
a może zrozumiałbyś, że...

Pod tym wszystkim ja 
jestem tą, którą kochasz
jestem tą, o której śnisz
Pod tym wszystkim ja
tęsknię za głosem twym 
nie rezygnujmy z nas... - zakończyłam piosenkę. Do ręki dorwałam długopis i zaczęłam wszystko zapisywać, a po chwili usłyszałam straszne wrzaski...

****
Witam moje kochane misie w rozdziale 26 xD
Wow dużo :'D
Opinia jest wasza <3
Rozdział bez korekty!
Kocham 
Całuję
Pozdrawiam ;*
Wasza Natalka ♥♥♥
CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ


Oooo <333 Zrobiłam to ja, ale i tak oooo ;*

Theme by Violett