poniedziałek, 2 maja 2016

III miejsce: On Shot Patty

   

  Miałam wszystko, rodziców, wspaniałych przyjaciół, cudownego chłopaka, najlepszego brata na świecie, a teraz? Teraz nie mam nic. Wszystko zniknęło dwa lata temu, tata z mamą zginęli w pożarze domu, przyjaciele nie chcieli zadawać się z sierotą, brat wyjechał do Stanów. Jednak z Federico utrzymujemy kontakt, regularnie piszemy do siebie czy dzwonimy, stara się zarobić na życie w Cancun. W najbliższym czasie chce przejąć nade mną opiekę, tylko musi wynająć jakieś mieszkanie, a do tego czasu będę mieszkać w tym przeklętym domu dziecka. Tutaj wszystko jest takie trudne. Pokój mam sama, nikt za mną mnie przepada. Opiekunowie również nie traktują mnie najlepiej. Może z wyjątkiem Clary, która stara się, abym czuła się szczęśliwa. Jakby tego było mało, dzisiaj ma dołączyć kolejna osierocona osoba, tym razem chłopak. Jednak nie to mnie zszokowało, tylko to, że ma zamieszkać ze mną w pokoju z powodu braku wolnych miejsc u płci męskiej. Chciałabym zaprotestować, ale wiem, że to i tak nic by nie dało. Mam jednak cichą nadzieję, że jakoś się dogadamy, w końcu nie może być tak źle. Nie przeliczyłam się.
- Violetto. To jest Leon, od dzisiaj będzie dzisiaj Twoim współlokatorem.- powiedziała Clara, wchodząc z szatynem u boku- Ja was w takim razie zostawiam, abyście się poznali. O dziewiętnastej kolacja.
- Cześć, jestem Violetta i mam nadzieję, że będzie nam się dobrze mieszkać.
- A ja Leon, co już wiesz. Miło mi Cię poznać, skoro mamy ze sobą dzielić pokój to może mi coś o sobie powiesz? Oczywiście się zrewanżuję.- powiedział z lekkim uśmiechem, który odwzajemniłam- To co? Umowa stoi?
- Stoi.- podałam mu rękę, którą niepewnie uścisnął, a ja dopiero teraz zauważyłam, że spod jego rękawa wystaje proteza, jednak nie dałam po sobie tego poznać.- Hmm... No to tak, nazywam się Violetta, mam 16 lat, jestem sierotą, ponieważ moi rodzice zginęli w pożarze domu, mój brat walczy o opiekę nade mną, kocham kolor pomarańczowy oraz niebieski, mam uczulenie na kokos. Nie lubię kisielu oraz pomidorów, ogólnie warzyw. Czasami śpiewam. Teraz ty.
- A więc, mam 17 lat, mój tato umarł trzy lata temu w katastrofie lotniczej, a matka wyjechała nie wiadomo gdzie, uwielbiam kolor czarny i niebieski, zawsze chciałem mieć psa, lubię śpiewać i tańczyć. Mam uczulenie na cytrusy i wszystko co jest z nich zrobione. Nienawidzę fałszywych ludzi i tak jakby jestem niepełnosprawny. Mam nadzieję, że nie będziesz się na mnie wyżywać.
- Nie śmiałabym. Dla mnie nie ma różnicy czy ktoś może na przykład chodzi czy nie. Ważne jest to co ma się w środku i jakim się jest.
- Kolacja!- usłyszeliśmy głos kucharki, od razu udaliśmy się na dół do jadalni
      Kiedy weszliśmy do pomieszczenia, w którym byli już wszyscy, momentalnie wzrok dziewczyn powędrował na nas. Widziałam w ich oczach pewien rodzaj zazdrości. W tamtym momencie czułam się szczęśliwa, a zarazem dumna, że w końcu mam kogoś z kimś się dobrze dogaduje. Wracając do teraźniejszości, Leon usiadł na wolnym miejscu obok mnie. Zawsze jest puste, ponieważ nikt nie chciał siedzieć przy mnie. Kątem oka ujrzałam minę Casandry, która uważa się za najważniejszą, widać było, że już knuje coś przeciwko mnie, jak zawsze. Cóż, przywykłam do tego. Nie zadręczając się tym wszystkim, zaczęłam konsumować posiłek przygotowany przez Kate. Co jakiś czasem posyłałam Leonowi uśmiech, który od razu odwzajemniał. Po skończeniu kolacji odłożyliśmy naczynia do kuchni, po czym we dwójkę wróciliśmy do naszego pokoju. Od razu zaczęliśmy się dalej poznawać, okazało się, że chłopak nosi protezę, po tym jak przez przypadek spadła na nią wielka szafka. Mi nie robi to dużej różnicy, ważne jest to, że dobrze się dogadujemy.
Jakiś czas później
     Minęły dwa tygodnie odkąd Leon pojawił się w tutejszym domu dziecka, a my już zdążyliśmy zostać najlepszymi przyjaciółmi. Niestety wszystko co dobre, kiedyś się kończy. Już wyjaśniam, przedwczoraj dzwonił Federico, za tydzień przyjeżdża mnie stąd zabrać. Kupił mieszkanie niedaleko i kurator pozwolił na zamieszkanie z nim. Boję się jednak o nasze relacje z meksykaninem, kiedy ja się wyprowadzę on zostanie sam, wtedy Casandra będzie mogła na spokojnie owinąć go sobie wokół palca. Mam jednak cichą nadzieję, że nie jest tak głupi i nie ulegnie rudowłosej. A skoro o niej mowa, to ostatnio w ogóle się nie odzywa, jakby jej nie było. W końcu odkąd pamiętam próbowała zwracać na siebie uwagę, a teraz taka cicha się zrobiła. Czyżby to była cisza przed burzą?
- Casandra nie! Mówię Ci to piąty raz.- usłyszałam jego głos zza drzwi, wiem, że nie ładnie jest podsłuchiwać, ale już tak mam
- No, ale dlaczego? Ze mną byłoby Ci lepiej. Zostaw tą sierotę i bądź ze mną.
- Daj spokój, mówię Ci stanowcze nie. Violetta to najważniejsza osoba w moim życiu, a ty nią nigdy nie będziesz. Zrozum to wreszcie.- od razu zrobiło mi się lepiej, to co powiedział było bardzo słodkie i miłe
- Jeszcze pożałujesz tego, że mi odmówiłeś. Casandra odchodzi!
- I odejdź jak najdalej. Mnie i tak za niedługo tutaj nie będzie.
- Co powiedziałeś?- ruda zawróciła- Dlaczego?
- Brat Vilu mnie również zabiera, taki suprise rudzielcu. Cześć!
      Szczęśliwa powędrowałam na swoje łóżko myśląc o tym wszystkim. Owszem mówiłam Fede, że nie chcę zostawiać Leona, a on również jego postanowił zabrać do siebie. Nie wiem jak ja się mu odwdzięczę. Chwyciłam pierwszą lepszą książkę i udawałam, że ją czytam, a tak naprawdę cieszyłam się jak małe dziecko, które dostało lizaka. Nie mogę uwierzyć, że zamieszkam z najlepszym przyjacielem. Czuję, że będzie to przyjaźń na wieki, a może kiedyś coś z tego wyniknie? Kto wie, przekonamy się w niedalekiej przyszłości...

****
Cudowny <333

1 komentarz:

  1. Os zajebisty.
    Też go czytałam u autorki :)
    Gratuluję 3 miejsca 😃

    OdpowiedzUsuń

Theme by Violett