poniedziałek, 4 stycznia 2016

Rozdział 16 ,,Wyrażały wielką miłość i szczęście" cz.2


Dedykowany Merry ;3

 Oto jest miłość. 
Dwoje ludzi spotyka
 się przypadkiem, 
a okazuje się,
 że czekali na siebie 
całe życie
Przeczytajcie notatkę!
Leon
- Do wiedzenia. - krzyknęliśmy razem wychodząc z cukierni. Szliśmy nucąc Podemos - piosenkę, którą śpiewaliśmy pierwszy raz razem - i kierowaliśmy się w stronę mojego domu inną drogą, aby szatynka nie domyśliła się gdzie idziemy.
- Leoś, a czemu zabrałeś mnie do cukierni i na lodowisko? - zapytała patrząc przed siebie.
- Tak jakoś... Chcę spędzić z tobą dzień Vilu. - odpowiedziałem.
- Wiesz co? - zadała mi kolejne pytanie.
- Nie wiem. - oznajmiłem nie wiedząc o co jej chodzi.
- Kocham w tobie wszystko. Twoje poczucie humoru, twój uśmiech, twoje zielone jak szmaragdy oczy, dołeczki kiedy się uśmiechasz, to, że potrafisz mnie pocieszyć w trudnych chwilach, że jesteś blisko, po prostu wszystko. -powiedziała spuszczając głowę w dół i przystając.
- Nie wstydź się kochanie. - skwitowałem podnosząc jej podbródek tak, aby patrzyła mi w oczy.    
- Ja również kocham w tobie wszystko. Twoje cudne, brązowe jak morze czekolady oczy, uśmiech, to jak się śmiejesz, twój głos, twój charakter. Wszystko... -  mówiłem patrząc jej prost w oczy.
- Kochany jesteś. - zbliżyła się do mnie i pocałowała.

 - Ty bardziej. - odpowiedziałem i jeszcze raz musnąłem wargi Castillo.
Przechodnie patrzyli na nas omijając. Niektórzy patrzyli ze złością, a niektórzy z fascynacją. Chwyciłem dziewczynę za rękę i ruszyłem w stronę mojego domu. 
     Szliśmy jeszcze jakieś 10 minut i byliśmy pod moim domem.
- Po co przyszliśmy do twojego domu? - zapytała.
- Chodź. Zaraz się dowiesz. - powiedziałem ciągnąc szatynkę za rękę. Otworzyłem drzwi i przeszliśmy do domu zdjęliśmy buty, złapałem szatynkę za jej kruchą dłoń i poprowadziłem do mojego pokoju. 
- Usiądź zaraz przyjdę. - powiedziałem i ruszyłem do kuchni. Wyjąłem z lodówki sok pomarańczowy i nalałem do dwóch szklanek, chwyciłem je w ręce i zaniosłem je do mojego pokoju. Otworzyłem drzwi, ale kiedy usłyszałem dźwięki gitary, weszłem cicho i zobaczyłem Vilu grającą.

- Podemos pintar colores al alma
Podemos gritar yeh
Podemos volar sin tener alas
Ser la letra en mi canción
No es el destino
Ni la suerte que vino por mí
Lo imaginamos y la magia te trajo hasta aquí
Podemos pintar colores al alma
Podemos gritar yeey
Podemos volar sin tener alas
Ser la letra en mi canción
Podemos pintar colores al alma
Podemos gritar yeh
Podemos volar sin tener alas
Ser la letra en mi canción
Y tallarme en tu voz. - dołączyłem do niej w końcówce. Dziewczyna odłożyła gitarę i wstała z łóżka.
- Przepraszam Leon. - powiedziała ze spuszczoną głową.
- Za co? - zapytałem z uniesioną jedną brwią.
- No, że wzięłam twoją gitarę bez pozwolenia. - podniosła głowę i na mnie spojrzała. Zaśmiałem się. 
- Vilu nie musisz przepraszać. - powiedziałem i podałem jej napój.
- Dziękuję. - powiedziała, usiadła na łóżku i napiła się pomarańczowej cieczy. Dołączyłem do do niej i również napiłem się soku. 
     Gdy wypiliśmy swoje picia wziąłem gitarę oparłem się o biurko i zacząłem grać napisaną dla Castillo piosenkę.


 - Si hay amor y nada más 
No es necesario Nada, nada más
Si hay amor olvídate del calendario 
Nada, nada más Donde voy ahí vas 
Me acompañaras
Donde vayas, iré Y té seguiré 
Hay amor en él aire acércate a mí 
Apuesta por lo qué siento 

Hay amor en él aire tú confía en mí 
Ya ves qué no existe él tiempo 
Solo él destino qué a nosotros nos unió 
Para siempre 

Hay amor en él aire acércate a mí 
Apuesta por lo qué siento 
Hay amor en él aire tú confía en mí 
Ya ves qué no existe él tiempo 
Solo él destino qué a nosotros nos unió 
Para siempre 

Si hay amor y nada más 
No es necesario Nada, nada más 
Si hay amor no existe él abecedario 
Nada, nada más Donde voy ahí vas 
Me acompañaras Donde vayas, iré Y té seguiré 

 Hay amor en él aire acércate a mí 
Apuesta por lo qué siento 
Hay amor en él aire tú confía en mí 
Ya ves qué no existe él tiempo 
Solo él destino qué a nosotros nos unió 
Para siempre

Hay amor en él aire acércate a mí
Apuesta por lo qué siento
Hay amor en él aire tú confía en mí 
Ya ves qué no existe él tiempo 
Solo él destino qué a nosotros nos unió 
Para siempre 

Cuando escribo esta canción
Voy a robar tú corazón No se pueden separar 
Mis acordes de tú melodía 
Y ese día será El mejor de tú vida 
De tú vida Hay amor en él aire acércate a mí 
Apuesta por lo qué siento 

Hay amor en él aire tú confía en mí 
Ya ves qué no existe él tiempo 
Hay amor en él aire acércate a mí 
Apuesta por lo qué siento 
Hay amor en él aire tú confía en mí 
Ya ves qué no existe él tiempo 
Hay amor en él aire. - skończyłem śpiewać i podniosłem głowę.
- Violu czemu płaczesz? - zapytałem. Może jej się nie podobała.
- Wzruszyłam się... Ta piosenka jest dla mnie? - wytarła łzy spływające jej po policzkach.
-  Tak skarbie jest dla ciebie. - podeszłem do niej i starłem jedną łezkę, która jako ostatnia wypłynęła z jej oka.

Zerknąłem na zegarek. 17:35 Trzeba się zbierać. 
- Vilu zejdź na dół ja schowam gitarę i do ciebie zaraz zejdę. - powiedziałem.
- Dobrze. - uśmiechnęła się uroczo. kiedy brązowooka zniknęła za drzwiami wziąłem swoją torbę przewieszaną przez ramię i schowałem spakowany już prezent dla szatynki. Pospiesznie zbiegłem na dół i przystanąłem przy Violettcie.
- Idziemy. - zapytałem.
- Tak, a po co ci ta torba? - zdziwiła się widząc czarną torbę z Nike.
 - Później się dowiesz. - odpowiedziałem najbardziej tajemniczym tonem na jaki umiałem się zdobyć. Wyszliśmy z domu, zakluczyłem drzwi i złapałem dziewczynę za rękę. Spacerkiem ruszyliśmy w wyznaczonym przeze mnie kierunku, czyli domu Francesci. 
    Szliśmy z 5 10 minut. 
- Leon poco przyszliśmy do mnie? - zapytała niczego nie świadoma Castillo.
- Przebierz jedynie sukienkę i buty. - powiedziałem nie odpowiadając na jej wcześniejsze pytanie. Otworzyła drzwi i weszliśmy do domu.
- Leon zapalisz światło? - zapytała.
- Nie trzeba. - powiedziałem i podciągnąłem ją na górę.
- Wchodź. - powiedziałem i wepchnąłem ją do jej pokoju.
- Tylko szybko masz.... - zerknąłem na zegarek. -pięć minut. - krzyknąłem tak, aby mnie usłyszała. Usłyszałem, że drzwi się otwierają, a w nich stanęła moja dziewczyna. Biała sukienkę zastąpiła różowa sukienka z przedłużanym tyłem, a botki czarne szpilki
- Chodź. - uśmiechnąłem się i pociągnąłem ją na dół.
Po całym domu rozległ się stukot szpilek. Kiedy doszliśmy na dół zapaliło się światło i wszyscy wyskoczyli ze swoich kryjówek.
- Niespodzianka! - krzyknęliśmy wszyscy razem. 

 ****
Witam was w tej drugiej części 16 rozdziału ^^
W końcu w 17 pojawi się caaała impra urodzinowa Vilu xDD
Jeżeli jest ktoś chętny pomóc w napisaniu 17 rozdziału proszę zgłaszać się na e-mail: nataliafalkowska2003@gmail.com ;) Mam nadzieję, że ktoś się znajdzie :D
To coś na górze zostawiam do ocenienia wam ;*
CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ 
Kocham
Całuję
Pozdrawiam ;*
Nati ♥♥♥

9 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Uffffff dam radę. Wytrzymam.
      Trzymajcie mnie, bo nie wytrzymam.
      Na szczęście w następnym rozdziale będzie imprezka.
      Ty wiesz, że ja się nie mogę jej doczekać?

      Ehhh ten Lajon.
      Taki słodki romantyk.
      Napisał dla niej piosenkę;*

      P.E.R.E.Ł.K.A.

      Czekam na next :*
      Buziaczki :* ❤

      Maddy ❤

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Jest i miejsce dla mnie!!! :D
      Danke <3
      Lajon taki romantyczny!
      Czemu kuwa nie ma takich chłopaków u mnie w klasie!
      Nie wspominając o szkole...
      Tęsknie za moimi zboczuchami!!
      Impreza!
      Cysia miała swoją imprę 23.11 :D
      Tak wim Hanna Montana się w tym dniu urodziła...
      Powiem szczerze że jej nie lubię.
      Rozdział cudo!!! <3
      Ja lecę OS pisać :D
      Pozdro
      Cysia

      Usuń
  3. Boskiii ! :*
    Sliczniuchny ! :*
    Lajonek ♥
    Pozdrawiam ! :*

    OdpowiedzUsuń

Theme by Violett