Strony

Strona główna

środa, 30 grudnia 2015

Rozdział 16 ,,Wyrażały wielką miłość i szczęście" cz.1 + życzenia noworoczne ;D

Dedykuję wszystkim czytelnikom ♥

Leon
- Już jestem. - oznajmiłem szczerze się do niej uśmiechając.
- W końcu. - zaśmiała się.
- Proszę. - podałem jej figurówki i sam usiadłem. Dziewczyna zdjęła swoje botki i nałożyła łyżwy, ja zrobiłem to samo. Podeszliśmy do szafek i schowaliśmy nasze buty i mój telefon oraz torebkę Violi. Wyszliśmy na lodowisko przez drzwi które do niego prowadziły przez ścieżkę. Weszliśmy na lód - oczywiście szatynka była pierwsza - przez chwilę stałem na własnych nogach, ale zaraz się zachwiałem i złapałem za barierkę.
- Leon co jest? - zapytała brązowooka podjeżdżając do mnie.
- No ten... - podrapałem się po karku - ja nie umiem jeździć. - spuściłem głowę zażenowany.
- Oj Leon, Leon. - pociągnęła mnie i złapała za obie ręce, przejechała kawałek i puściła.


- Chyba załapałeś. - zaśmiała się.
- No chyba tak. - również parsknąłem śmiechem i złapałem ją w tali.
- Co ty robisz? - zapytała chichotając. 
- Nie widzisz? Jadę z tobą! - zaśmiałem się.
Jechałem powoli tak, żeby nie wywalić ani siebie, ani drobnej szatynki.
    Po 3 godzinach jazdy w końcu zeszliśmy z lodowiska i postanowiłem zabrać dziewczynę do cukierni zjeść coś słodkiego.
- Leon gdzie idziemy? - zapytała marszcząc słodko nosek.
- A tajemnica. - uśmiechnąłem się szyderczo.
- Ej, ale nic mi nie zrobisz co? - znów zadała pytanie. Ja tylko się zaśmiałem nie dając jej odpowiedzi.
- Leon! - krzyknęła.
- Ufasz mi? - zapytałem.
- Ufam. - odpowiedziała.
- No to idź po porostu za mną. - oznajmiłem.
- Dobrze. - złapała mnie za rękę i szła dotrzymując mi kroku.
    Szliśmy jakieś 10 minut może mniej i znaleźliśmy się pod budynkiem cukierni. Weszliśmy do beżowo - brązowego wnętrza pachnącego różnymi słodkościami i usiedliśmy przy oknie.
- Co państwo chcieli by zamówić? - zapytał kelner pożerając wzrokiem Castillo. Ta nawet na niego nie spojrzała tylko wzrok miała wbity w menu. Ja za to kopnąłem tego kolesia w nogę. Spojrzał na mnie ja tylko posłałem mu groźne spojrzenie, a ten szybko zrozumiał o co chodzi i patrzył w notatnik.
- Poprosimy dwie czekolady ze śmietaną i cynamonem oraz szarlotkę i sernik. - powiedziałem patrząc w menu. Blondyn zapisał wszystko jak najszybciej na kartce i uciekł w stronę kuchni.
- Czemu on tak uciekł? - zapytała.


- Nie wiem. - odpowiedziałem Kolejne kłamstwo do kolekcji, nieźle Verdas...
- Aha ok. - odpowiedziała uśmiechając się uroczo.
    Po 15 minutach przyniósł nam zamówienie ten sam cwaniak.
- Dziękuję. - powiedziałem patrząc w oczy Violetty, wyrażały wielką miłość i szczęście. Moje na pewno wyglądają tak samo. Zaczęliśmy jeść nasze ciasta - ja szarlotkę, a Vilu sernik - i popijać gorącą czekoladę.
- Kochanie, a wiesz, że cię bardzo kocham? - zapytała Castillo.
- Ja i tak kocham cię mocniej. - zacząłem się z nią drażnić.
- Nie bo ja. - powiedziała.
- Nie ja. - oznajmiłem.
- Ehhh... Z tobą nie wygram. Idziemy? Ten kelner mnie wkurza cały czas się na mnie gapi. - powiedziała, a mi uśmiech zszedł z twarzy.
- Tak. - rzekłem mrożąc wzrokiem blondyna. Wstałem, wziąłem swój napój i podałem rękę szatynce.
- Do widzenia. - krzyknęliśmy razem wychodząc z cukierni. 

****
Heja <333 
Tak zua ja :/ Nie dodałam ostatnio rozdziału ;c 
PRZEPRASZAM !!! Jutro sylwek ^^ A mnie nie będzie, bo idę o 16:00 do niej, a zanim się przyszykuję to uuuu... Więc życzę wam:
W nadchodzącym Nowym Roku przede wszystkim siły, bo to od niej zależy jaki ten rok będzie. Pamiętajcie wszystkie sukcesy ostatnich 12 miesięcy, by móc je powtórzyć i wszystkie porażki, by móc ich uniknąć. Szczęście i zdrowie też nie zawadzą.  
Kocham 
Całuję
Pozdrawiam ;*
Nati ♥♥♥ 

wtorek, 22 grudnia 2015

Rozdział 15 ,,Dla niej warto się poświęcić"

Dedykejszyn mojej kochanej Meloniastej <3 ♥
Leon
Po 5 minutach byłem na posesji Francesci. Tak jeszcze tam mieszkają dziewczyny, 21 grudnia przeprowadzają się do wyremontowanego domu Violi... W końcu będę miał blisko moją drobną Castillo. Zapukałem energicznie w drewnianą konstrukcję i poczekałem chwilę, aż w końcu otworzyła mi Włoszka,
- Masz zająć Vivi do... - zastanawia się - miej więcej 18. - oznajmiła stanowczo brunetka.
- Ok coś wymyślę... - Znajdę coś... Na pewno.
- To ja ją zawołam. - powiedziała i zniknęła za drzwiami. Wspomniałem już, że od wczoraj jest śnieg? Nie to teraz mówię. Poczekałem chwilę i w drzwiach pokazała się Violetta.
- Hej Violu. - powiedziałem i pocałowałem brązowooką w policzek.
- Cześć Leon. - odpowiedziała ze szczerym uśmiechem.
- Zakładaj buty i idziemy. - śmieję się.
- Ale po co? - zapytała zdziwiona.
- Nie pytaj, tylko zakładaj buty. - oznajmiłem surowym tonem.
- No okej, okej! - podniosła ręce w geście obronnym na co parsknąłem śmiechem. Dziewczyna zmroziła mnie wzrokiem, założyła czarne botki i wzięła z wieszaka torebkę oraz założyła kurtkę i szalik.Oznajmiła swoim przyjaciółką iż wychodzi i zamknęła za sobą drzwi. 
- Idziemy? - zapytała.
- Tak, chodźmy. - powiedziałem dokładniej lustrując wzrokiem szatynkę. Wyglądała przepięknie... Miała nie zapiętą białą kurtkę (mimo iż był śnieg nie było zimno), sukienka powiewała na wietrze, włosy ułożone w idealne loki, paznokcie pomalowane na pudrowy róż z różnymi dodatkami, w kasztanowe włosy była wpięta pudrowa kokardka, na nadgarstku widniała biało - różowa bransoletka, a makijaż dodawał dziewczęcego uroku. 
- Wiesz, że przepięknie wyglądasz? - zapytałem z uwodzicielskim uśmiechem.
- Dziękuję... - spuściła głowę w dół. Na pewno się zarumieniła. 
- Proszę. - odpowiedziałem. Zauważyłem lodowisko. Ugh... Dla niej warto się poświęcić. Bylebym na tych łyżwach się nie zabił... Bylebym się nie wywalił... Skręciłem w stronę dróżki prowadzącej do lodowiska. Poczułem, że dziewczyna puściła moją rękę, odwróciłem się i zobaczyłem, że szatynka pośliznęła się na lodzie... Moja reakcja była natychmiastowa.

(Zamiast Thomasa jest Leon, nie mogłam znaleźć innego gifu...)
Pomogłem wstać Castillo i ruszyliśmy dalej w stronę naszego celu. 
 Po 5 minutach byliśmy na miejscu, dziewczyna rzuciła mi się na szyję.
- Leon skąd wiedziałeś, że kocham jeździć na łyżwach? - zapytała trzymając moją twarz w dłoniach.
- Intulicja... Mam swoje sposoby. - puściłem jej oczko, na co zachichotała.
- Oj Leon, Leon... - powiedziała i pocałowała mnie w usta.
- Jaki masz rozmiar buta? - zadałem jej pytanie.
- 36 - 37 - uśmiechnęła się niewinnie.
- Okej to usiądź na ławeczkę i poczekaj na mnie chwilę. - rozkazałem jej z uśmiechem.
    Podeszłem do faceta od wypożyczania łyżew 
- Mogę prosić łyżwy damskie numer 37 i męskie 43? - zapytałem.
- Poczeka pan chwilę zaraz przyniosę. - odpowiedział.
- Dobrze. - wykrzywiłem usta w lekki uśmiech.
Nim się obejrzałem mężczyzna był już koło mnie z dwoma parami łyżew. 
- Proszę. - zdobył się na malutki 'uśmiech' 
- Dziękuję. - odpowiedziałem z obojętnym wyrazem twarzy i wróciłem do mojej dziewczyny.
- Już jestem. - oznajmiłem szczerze się do niej uśmiechając.

****
Hej wam <3 Jak się macie? Bo ja dobrze ^^
Ten rozdział to takie nadrobienie za tamten tydzień :'D
Mam nadzieję, że wam się podoba xD
Początek urodzin Castillo... Jak myślicie co z tego wyjdzie?
Ja wiem, ale wam nie powiem :'D
Ocenkę zostawiam wam ;3
Kocham
Całuję
Pozdrawiam ;*
Nati ♥♥♥

piątek, 18 grudnia 2015

Rozdział 14 ,,18 grudzień"

Rozdział dedykuję mojej kochanej Oli <3
Proszę o przeczytanie notki <3
Leon
Tyle wystarczy. - szepnęła mi na ucho.
- No, ale... - nie dane mi było skończyć.
- Nie ma żadnego ,,ale". - uśmiechnęła się szyderczo.
Zacząłem przeklinać cicho pod nosem, tylko tak żeby nie usłyszała
- To co będziemy robić? - zapytałem.
- Yyy... No nie wiem, a co chcesz porobić? - ooo ktoś tu kogoś chce kusić? Nie ładnie...
- No na przykład możemy coś zrobić do jedzenia, bo głodny jestem. - oznajmiłem patrząc na nią błagalnie.
- Dobrze głodomorze. - zaśmiała się.
Podniosłem się z kanapy i pociągnąłem drobną szatynkę za sobą do kuchni.
- To na co mój tygrysek ma ochotę? - zachichotała słodko.   
- Może na pizzę. - zaproponowałem, mam wrażenie, że ona coś knuje tylko ja nie wiem co.
- Dobrze. - uśmiechła się uwodzicielsko. Zaraz, zaraz uwodzicielsko? Dziwne, ale ok.
    Zabraliśmy się do roboty i po około godzinie jedzenie było w piekarniku. Dziewczyna usiadła na blacie stołu i wpatrywała się we mnie swoimi czekoladowymi tęczówkami i przygryzała wargę. Czyżby prowokowała mnie? Verdas bądź twardy... Bądź twardy...O kurwa nie potrafię.
Podeszłem do sztynki i brutalnie wbiłem się w jej rozgrzane wargi, nie mogąc opanować własnego pragnienia. Ona zachłannie i desperacko oddawała pieszczotę, swoje palce włożyła w moje włosy. Błądziła w nich, a ja swoimi rękami jeździłem po udach dziewczyny. Brązowooka przyciągnęła mnie bliżej siebie za koszulę i owinęła swoje nogi wokół pasa. Podniosłem ją i zacząłem kierować się w stronę sypialni Castillo. Violetta zaczęła rozpinać moją koszulę nie odrywając się ode mnie. Kiedy byłem przy odpowiednich drzwiach otworzyłem je popychając nogą i weszłem do środka, rzuciłem drobną szatynkę na łóżko. Rozpiąłem do końca koszulę i chwilę potem leżała na ziemi. Zawisłem nad dziewczyną i dalej ją całowałem powoli schodząc do szyi. Wróciłem do ust Castillo i pieściłem je rozpinając jej koszulę. Nagle usłyszałem dźwięk telefonu. Cholera
- Misiu odbierz. - oznajmiła z powrotem zapinając koszulkę. 
- No dobra... -  odpowiedziałem sięgając do kieszeni spodni.
L: Halo?
F: Stary mam extra plan.
L: Na co?
F: No na urodziny Violetty.
L: Cicho siedź później zadzwonię.
F: Ale czemu?
L: Jestem u Vilu.
F: Aaaa... Ok to nara.
L: Cześć.
Zakończyłem połączenie i wsadziłem urządzenie do kieszeni spodni, podniosłem z ziemi koszulę w zieloną kratę i założyłem na siebie z powrotem zapinając guziki. Zauważyłem, że Castillo mi się przygląda z zaciekawieniem.
- Czemu mi się tak przyglądasz? - zapytałem unosząc jedną brew do góry.
- Yyy... - zacięła się haha. - no, bo ten no... Ciekawi mnie z kim rozmawiałeś. - ,,wytłumaczyła się". Ta już ci wierzę... 
- Z Fede. - odpowiedziałem.
- A o czym? - kurwa mać znowu muszę jej nakłamać.
- Chciał się spotkać, ale powiedziałem mu żeby zadzwonił później. - wymyśliłem coś na szybko. Chyba uwierzyła... 
- Jak chcesz to możesz z nim się spotkać. - powiedziała z bladym uśmiechem.
- Nie chce mi się, wolę ten czas spędzić z tobą. Może jutro. - powiedziałem uśmiechając się.
Nie powiem jej, że szykuję  dla niej niespodzianki z okazji urodzin.
- Okej. To co robimy? - posmutniała. Kotek nie smutaj... Ty jeszcze nie wiesz co dla ciebie jutro szykuje. 
- O cholera! Nasza pizza! Chodź! - krzyknąłem i złapałem szatynkę za rękę ciągnąc w kierunku schodów, a potem kuchni.
- Uff... Nie spaliła się... - odetchnąłem z ulgą.
- Kochanie gdyby się spaliła zamówilibyśmy z Pizzerii. - zaśmiała się. moja mina musiała być w tym momencie przekomiczna.   

- Hahahahahahahaha! - zaczęła się ze mnie śmiać. Po krótkiej chwili sam do niej się dołączyłem.
    Śmialiśmy się dobre 10 minut, aż w końcu Violetta postanowiła się ogarnąć,
- Dobra koniec! - krzyknęła szatynka.
- Okeeeej! - krzyknąłem dalej się śmiejąc.
- Ugh... Czy ciebie zawsze trzeba tak uciszać? - obróciła się do mnie przodem i wbiła się w moje usta. Och uciszaj mnie tak zawsze...
    Całowaliśmy się tak puki nie zabrakło nam powietrza.


- Będziesz już  cicho? - zapyta uroczo się uśmiechając.
- Jasne. - odwzajemniłem jej uśmiech.
    *** Następny dzień *** 
Leon 
Wstałem rano, wykonałem poranne czynności i ruszyłem z ręcznikiem zawiązanym w pasie do mojej szafy. Dzisiaj jest ten dzień. 18 grudzień... Czyli urodziny Violi... Wybrałem jeansową koszulę i czarne rurki, założyłem czarne bokserki i wybrane ubrania. Zeszłem na dół i zrobiłem sobie kanapki z pomidorem, po czym  zacząłem konsumować. Wróciłem na górę i ruszyłem do łazienki układać moje włosy.
    Po 20 minutach były miej więcej w ładzie. Umyłem zęby, zeszłem po schodach do przedpokoju i założyłem granatowe, krótkie Conversy. Zakluczyłem drzwi i ruszyłem w stronę tymczasowegp domu mojej dziewczyny i jej przyjaciółek.

    Po 5 minutach byłem na posesji Francesci. Tak jeszcze tam mieszkają dziewczyny, 21 grudnia przeprowadzają się do wyremontowanego domu Violi...

****
Hejka <3
Witam was w ten piątkowy wieczór ^^
Przepraszam, że w tamtym tygodniu nie było rozdziału :c 
Nie miałam weny i było strasznie dużo nauki... Chyba rozumiecie... Tak więc jeszcze raz przepraszam! Mam nadzieję, że rozdział wam się podoba ;DD 

Kocham
Całuję
Pozdrawiam ;*
Ally ♥♥♥    
 
CZYTASZ = KKOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ