Strony

Strona główna

piątek, 29 stycznia 2016

Rozdział 20 ,,Chyba już znalazłam."

Dedykuję Victori ;*
Leon
Zaniosłem ją do sypialni... Ona natychmiastowo wtuliła się w poduszkę, a po chwili słodko marszczyła nosek przez sen.  Rozebrałem się i położyłem koło mojej księżniczki po czym nakryłem nas kołdrą i przytuliłem ją od tyłu przyciągając do siebie jak najbliżej.

    Już dziś jest nasza idealna randka... Mam nadzieję, że wszystko wypali! O ktoś puka. Może to Viola? Zbiegłem na dół i otworzyłem drzwi. 
- Szukasz kogoś? - zapytałem patrząc na dziewczynę
- Chyba już znalazłam. - uśmiechnęła się.
- No to o co chodzi? - zadałem pytanie stojąc z założonymi na klatce piersiowej rękami.
- Porozmawiać. - oznajmiła - mogę wejść, czy będziemy stać tak w wejściu? - zapytała.
- Okej no to wchodź. - oznajmiłem otwierając szerzej drewnianą konstrukcję.
Blondynka przeszła do salonu i usiadła na kanapie.
- Chcesz coś do picia? - zapytałem odwracając się do niej przodem. 
- Tak poproszę sok pomarańczowy jeśli masz. - powiedziała rozglądając się.
Z lodówki wyciągnąłem napój, a z szafki szklanki. Nalałem do nich cieczy w kolorze pomarańczowym i zaniosłem do salonu. Usiadłem w fotelu i postawiłem przezroczyste naczynia na szklanym stole. 
- To powiedz mi w końcu po co przyszłaś. - popatrzyłem się na nią pytająco.
- Pablo mi doradził, abym przyszła do ciebie. Mam mały problem z napisaniem piosenki i powiedział mi, żebym przyszłą tutaj. - oznajmiła zamaczając wargi w soku.
- Aha no to o czym ma być ta piosenka? A tak wogóle to jak masz na imię? - napiłem się napoju.
- Piosenka ma być o miłości, a ja nie za bardzo wiem jak ją napisać, a na imię mam Clara. - powiedziała patrząc na mnie.
- No okej to chodźmy do mnie na górę tam mam gitarę i keyboard oraz partytury. - wstałem i podałem dziewczynie rękę dzięki, której wstała. Ruszyliśmy na górę. Otworzyłem drzwi mojej sypialni i ruszyłem do biurka, wyjąłem kartki i partyturę, odłożyłem je na łóżko koło dziewczyny. Podeszłem do instrumentu z biało czarnymi klawiszami i przeniosłem je tak, aby znajdowało się przed Clarą. Chyba tak miała na imię. A sam wziąłem do ręki gitarę i usiadłem koło niebieskookiej. 
    Po niespełna 2 godzinach piosenka była skończona.
I really wanna stop
But I just gotta taste for it
I feel like I could fly with the boy on the moon
So honey hold my hand you like making me wait for it
I feel I could die walking up to the room, oh yeah

Late night watching television
But how we get in this position?
It's way too soon, I know this isn't love
But I need to tell you something

I really really really really really really like you
And I want you, do you want me, do you want me, too?
I really really really really really really like you
And I want you, do you want me, do you want me, too?

Oh, did I say too much?
I'm so in my head
When we're out of touch
I really really really really really really like you
And I want you, do you want me, do you want me, too?

It's like everything you say is a sweet revelation
All I wanna do is get into your head
Yeah we could stay alone, you and me, and this temptation
Sipping on your lips, hanging on by thread, baby

Late night watching television
But how we get in this position?
It's way too soon, I know this isn't love
But I need to tell you something

I really really really really really really like you
And I want you, do you want me, do you want me, too?
I really really really really really really like you
And I want you, do you want me, do you want me, too?

Oh, did I say too much?
I'm so in my head
When we're out of touch
I really really really really really really like you
And I want you, do you want me, do you want me, too?

Who gave you eyes like that?
Said you could keep them
I don't know how to act
The way I should be leaving
I'm running out of time
Going out of my mind
I need to tell you something
Yeah, I need to tell you something

I really really really really really really like you
And I want you, do you want me, do you want me, too?
I really really really really really really like you
And I want you, do you want me, do you want me, too?
Oh, did I say too much?
I'm so in my head
When we're out of touch
I really really really really really really like you
And I want you, do you want me, do you want me, too?

I really really really really really really like you
And I want you, do you want me, do you want me, too?
I really really really really really really like you
And I want you, do you want me, do you want me, too? - kiedy blondynka skończyła śpiewać ni stąd, ni zowąd pocałowała mnie. Na początku starałem się nie oddawać pieszczoty, ale pokusa była zbyt wielka... Powoli przechyliłem się tak by Clara była pode mną. Verdas co ty do cholery jasnej wyprawiasz?! wrzeszczała na mnie moja podświadomość, ale odjęło mi zdrowy rozsądek i jej nie słuchałem, a miała rację... Dziewczyna powoli rozpinała guziki od mojej koszuli, która zaraz wylądowała na ziemi za nami. Zdjąłem blondynie koszulkę i również rzuciłem ją za nas. Z pocałunkami schodziłem na jej szyję, swoimi dłońmi błądziłem po plecach niebieskookiej w poszukiwaniu zapięcia od stanika, kiedy je znalazłem rzuciłem zbędą bieliznę gdzieś w kąt. Pieściłem piersi blondynki, a ona cicho pojękiwała i wbijała lekko paznokcie w moje plecy. Wstałem i zdjąłem spodnie, by oszczędzić mojej towarzyszce problemu. Ona zrobiła to samo, ale majtki również wylądowały gdzieś w pokoju. Podeszła do mnie i zdjęła bokserki popchnąłem ją na łóżko, założyłem prezerwatywę i wszedłem w Clarę. Dziewczyna cicho pisnęła po czym rozpływała się od nadmiaru rozkoszy...

Violetta
Ubrałam się w jakiś zestaw na spotkanie z szatynem i szybko wyszłam z domu, aby spotkać się z nim. Umówiliśmy się na 10, a jest dwunasta... Kurde musiałam akurat dzisiaj zaspać! Ugh... Doszłam tam najszybciej jak tylko można, otworzyłam drzwi bo tak mam w zwyczaju i wsłuchałam się. Naglę usłyszałam jakieś dźwięki z pokoju mojego chłopaka. Ruszyłam schodami na górę, a kiedy otworzyłam drzwi zamarłam... 
- Jak mogłeś? Cholera, a ja cie tak mocno kocha, byłam głupia, że wogle związałam się z taką osobą jak ty! Niewierze! Mieliśmy się spotkać o 10! Ja zaspałam przyszłam do ciebie jak najszybciej, a ty pieprzysz jakąś blondynę! Jesteś pieprzonym sukinsynem! - wykrzyczałam dławiąc się łzami. Podeszłam do mojego byłego chłopaka i tak poprostu przywaliłam mu z całej siły w policzek i uciekłam jak najszybciej z tamtego miejsca.
Biegłam przed siebie nie mogąc zebrać myśli. Łzy kreśliły czarne od tuszu dróżki na moich policzkach. Dawałam im upust, bo wiedziałam, że i tak długo bym nie wytrzymała... 

****
Mówiłam ci Wikson, że mam co do tego plany? Aj trochę mi głupio, że ich rozwaliłam, bo sama uwielbiam jak jest słodko i tym podobne xDD Pewnie będą hejty na Verdasa lub na mnie :c Tak wiem zła jestem, ale życie to nie bajka... Mam wyrzuty sumienia :o Nie wiem kiedy oni znowu będą razem... Przykro mi z tego powodu :/ Akcji trochę musiałam wprowadzić nie miejcie mi tego za złe... Mam nadzieję, że mnie dalej będziecie czytać... Boże co ja gadam xDD Raczej z tego powodu nie przestaniecie mnie czytać no nie? 
Kocham 
Całuję
Pozdrawiam ;*
Nataśka ♥♥♥
CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ

wtorek, 26 stycznia 2016

Rozdział 19 ,,Mogę wam zaufać?"

Dedykuję Lascaux^^ Kc mycho <333 
Leon
Poszliśmy posłusznie przebrać się.
- Leon co ty kombinujesz? - zapytał Federico.
- Ale o co ci chodzi? - udawałem głupiego, bo doskonale wiedziałem, że chodzi mu o moje ucieczki....
- No czemu wychodzisz z domu i nic nie mówisz? - dodał.
- Mogę wam zaufać? - popatrzyłem się na wszystkich. Kiwnęli głowami.
- No bo chcę za niedługo zrobić Vilu idealną randkę.... Ale nie taką jak za pierwszym razem tylko o wiele, wiele lepszą... - uśmiechnąłem się na wspomnienie naszej pierwszej randki...


- Ochocho... Verdas widać, że coś grubszego... - zaśmiał się Maxi. Przytaknąłem i mój uśmiech się powiększył.
- A co tak długo się przygotowujesz? - zapytał ciekawy Diego.
- Uczę się latać balonem. - powiedziałem dumny.
- O  no to długo trwa taka nauka? - popatrzył się na mnie Włoch.
- Tak z miesiąc, czyli jeszcze trochę i zabiorę Violettę na randkę na jakiej jeszcze nie była żadna dziewczyna. - spojrzenia chłopaków pokazywały podziw...
- Okej koniec gadania o tym jaką randkę planuję dla Vilu, teraz idziemy do dziewczyn i namówimy je na oglądanie horroru. - zaśmiałem się.
    Violetta jest taka piękna... Dziewczyna siedzi we mnie wtulona i co jakiś czas chowa głowę w zagłębienie mojej szyi. Chłopacy mają podobnie... Fajnie czuć, że osoba którą kochasz czuje się przy tobie bezpiecznie... Specjalnie dlatego wybraliśmy horror. 
- Kochanie chcesz spać? - szepnąłem jej do ucha...
- Taak... - jęknęła przeciągnęła się i przytuliła się do mnie.
Wstałem i podniosłem ją po czym zaniosłem do sypialni...

****
Taaa... Zua ja ;/
Nie dodałam wcześniej rozdziału, a teraz dodaję taki krótki badziew...
Ech... Ale czas na więcej mi nie pozwolił... Wiecie jutro mam występ i musiałam się przygotować... W piątek dam wam trochę dłuższy ;D
No to papa :D
Kocham
Całuję
Pozdrawiam ;*
Natyśka ♥♥♥
CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ

piątek, 22 stycznia 2016

Rozdział 18 ,,On mnie zdradza!"

Dedykuję Lodo Love ;*
***Następny dzień***
Violetta
Obudziłam się i wygramoliłam z objęć Verdasa. Rozejrzałam się i zauważyłam masę zużytych prezerwatyw oraz moje i szatyna ubrania porozrzucane w pokoju po kątach.Wstałam, ale nagle poczułam, że ktoś mnie łapie za rękę i siadam na nim okrakiem. Oczywiście tym kimś był mój jakże słodki Leon.
- A gdzie to się księżniczka moja wybiera? - zapytał z uśmiechem.
-Umyć się. - powiedziałam całując go w usta.
- Ja cię nigdzie nie puszczę. - oznajmił przewracając nas tak, że leżałam pod nim.
- Powtórka z wczoraj? - zapytałam cicho się chichocząc. Chłopak wbił się w moje usta i pieścił je najpierw lekkimi jak piórko pocałunkami, które po chwili zamieniły się w bardziej brutalne i namiętne.Potem wiadomo co się stało.
    Opadłam na pościel i odetchnęłam. Podniosłam się z wygodnego łóżka i podreptałam do łazienki dołączonej do pokoju, weszłam pod prysznic i obmyłam się letnią wodą. Na rękę nalałam żelu o zapachu wiśni i wtarłam go w ciało, po czym umyłam włosy szamponem waniliowym. Opłukałam się, owinęłam ręcznikiem i wyszłam na zimne kafelki. Suszarką wysuszyłam włosy, po czym je rozczesałam i pokręciłam lokówką. Wyszłam z pomieszczenia i ruszyłam do szafy, z której wyjęłam miętowy biustonosz, tego samego koloru majtki i jakiś zestaw. Szybko nałożyłam bieliznę, po czym ubrałam się w wybrane ciuchy. Usłyszałam mruknięcie, więc odwróciłam się i zobaczyłam śpiącego zielonookiego. Wyglądał taaak słodko. Podeszłam do niego i zaczęłam szeptać mu na ucho.
- Leon, kochanie czas wstawać. - szepnęłam i pocałowałam go w policzek. 
- Jeszcze chwilę. - jęknął zakładając poduszkę na głowę. Wzięłam ją i żuciłąm na drugi koniec łóżka.
- Leoś proszę. - pocałowałam go w usta.
- No dobra. - bąknął niezadowolony. Podałam mu jego ciuchy i wyszłam z pokoju.
- Ale bałagan. - jęknęłam cicho rozglądając się po salonie i kuchni. Nasi znajomi jeszcze spali...
    Ogarnęłam już cały dom, obudziłam przyjaciół i poszłam do swojego pokoju gdzie było czysto?
- Sprzątnąłeś tu? - zapytałam, a raczej bardziej oznajmiłam.
- Chciałem ci choć trochę pomóc. - szczerzył się podchodząc do mnie. Ponieważ byłam bez buta na podwyższeniu musiałam stanąć na palcach by dosięgnąć bardzo kuszących warg chłopaka.
- Kocham cię. - powiedziałam prosto w jego usta.  
- Powiedz całemu światu, że mnie kochasz. - szepnęłam patrząc prosto w te piękne, zielone, hipnotyzujące oczy.
- Kocham cię. - mruknął mi cicho na ucho.
- Czemu szepnąłeś? - zapytałam nie odrywając wzroku od prześlicznych tęczówek szatyna.
- Bo to ty jesteś całym moim światem. - uśmiechnął się uroczo tak, że aż gorąco mi się zrobiło.
- Wczoraj nie otworzyłam prezentów, ale zrobię to po śniadaniu więc chodź. - pociągnęłam go tak szybko na dół, że nawet w balerinach o mało co się nie zabiłam. Wszyscy nasi przyjaciele siedzieli przy stole, więc dosiedliśmy się do nich.
**** 
    Minęły 4 miesiące od moich urodzin... Mam dziwne wrażenie, że Leon ma kochankę... Kiedy dzwoni telefon odchodzi, żeby porozmawiać, a potem wychodzi z domu bez słowa i wraca następnego dnia tak jakby nigdy nic. To się powtarza każdego wieczoru od 2 tygodni, siedzimy ze znajomymi dzwoni jego komórka i on wychodzi. Nie wiem czy nie powiedzieć dziewczynom o moich podejrzeniach. Może one pomogą rozwiązać mi tą zagadkę... 
- Dziewczyny chodźmy do mnie do pokoju. - powiedziałam. Byłyśmy na schodach kiedy usłyszałyśmy chichrających się chłopaków kroczących za nami.
- Ekhm.. A czy wy jesteście dziewczynami? - zapytałam się odwracając się do nich przodem.
- Eeee... No nie, ale da się zrobić! - krzyknął Verdas i pobiegli do jakiegoś pokoju. My wykorzystałyśmy to i wbiegłyśmy do mojego królestwa po czym zakluczyłam drzwi.
- Mam sprawę... - zaczęłam. - Same widzicie, że Leon podczas każdego naszego spotkania wychodzi po odebraniu telefonu... Ja się boję, że on mnie zdradza! - szepnęłam przerażona. 
- Ci chyba do reszty odbiło! Przecież Leon za bardzo cię kocha. - szepnęła zdziwiona Lu.
- Vils ma rację... Verdas bardzo dziwnie się zachowuje... Odbiera telefon i wychodzi bez słowa... - przyznała mi rację Naty.
- Pomożecie mi? - zapytałam pełna nadziei.
- Violu za niedługo wszystko wyjdzie na jaw. Porozmawiaj z nim o tym... - zaproponowała Fran. Ona ma rację... Co mi po tym, że go będę śledzić? A jak by mnie zobaczył? Pomyślałby, że mu nie ufam i wogle... 
- Francesca masz jak zwykle rację... Pogadam z nim, ale nie teraz. - oznajmiłam po zastanowieniu. Wyszłyśmy z mojej sypialni i zobaczyłyśmy chłopaków przebranych za dziewczyny? 
- Czy ty masz na sobie moją sukienkę Federico?! - wrzasnęła wkurzona blondynka.
- Jaki Federico? Ja jestem Kim. I nie to nie jest twoja sukienka! Kupiłam ją w galerii. Phi! - piszczał jak baba. Wkurzona Luśka zaczęła gonić ,,Kim" po całym domu.
- Jestem Lara. - przedstawił się Leon.
- Ja jestem Violetta. Miło mi cię poznać, czy nie widziałaś czasem szatyna o zielonych oczach? Chciałam mu coś dać. - dałam się wciągnąć w tą zabawę.
- A czy jest on przystojny, najbardziej utalentowany {...} i najseksowniejszy? - zapytał.
- Tak, ale jest też również bardzo skromny. - zaśmiałam się, podeszłam do niego i stając na palcach musnęłam jego usta.
- Dziewczyno brałaś coś? - zapytał się Diego.
- Nie. - odsunęłam się trochę o d Verdasa. 
- To czemu pocałowałaś Larę? - zapytał Maxi takim głosem, który przypominał piskliwy ton Ludmi kiedy się wścieka.
- A może to nie Lara? - zapytałam ściągając szatynowi perukę z głowy.
- O Leon! - krzyknął Fede już bez peruki. - Cię też zdemaskowała?- zaśmiał się Włoch patrząc na Ludmiłę.
- Nie zgwałciła wiesz? - popatrzyłam się na niego wzrokiem, że gdyby mógłby on zabijać leżałby już trupem. Zielonooki tylko się zaśmiał i złąpał w pasie przyciągając do siebie.
- A jak już wszystko załatwiliśmy to teraz wynocha i rozbierać się z tych babskich ciuchów! - krzyknęła Cami. Ruda jak chce potrafi uderzyć i to baaardzo mocno...

****
Jak widzicie dotrzymałam obietnicy i rozdział jest ^^ Jutro pojawi się 19 ;D
Eeemm... Szczerze mówiąc nie wiem czy to na górze wogle jest warte czytania, ale huj musiałam coś dodać c: 
Więc się nie gniewajcie jeżeli to coś na górze to kompletny badziew... 
Hejty na Verdas, mnie, albo Vivi polecą zaraz już to widzę... 
Musiałam coś dodać, bo nudno by było cały czas jakby się tylko miziali xDD
Więc do jutra ;)
Kocham 
Całuję
Pozdrawiam ;*
Wasza Naty ♥♥♥
CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ
 

wtorek, 19 stycznia 2016

5463 wyświetlenia!!! ♥♥♥


Jesteście po porostu wielcy!  <333 Łzy lecą mi po policzkach... Ale oczywiście szczęścia :D
Kocham was tyle mnie dobrego z wami spotkało ;) Jestem tu od 26 marca, a to tak szybko minęło! Miałam małą załamkę, ale minęło :) Z wami wzniosłam się wysoko... Odnoszę ogromne sukcesy dzięki wam ;D Dalej pamiętam jak pisałam, że Razem możemy więcej! i uważam, że to prawda ^^ Mam nadzieję, że czeka mnie dalsza jakże wspaniała droga z wami ;* Rozdział pojawi się w piątek i sobotę :D W piątek za tamten tydzień, a sobotę za ten ;D Pamiętajcie bardzo was kocham <3
Wasza Nati ♥♥♥ 
 

sobota, 9 stycznia 2016

Rozdział 17 ,,Nie martw się o to" +18


Dedykowany MarCysi i Melloniastej ♥

Violetta
 - Niespodzianka! - krzyknęli wszyscy razem.
Byłam zachwycona tym co moi przyjaciele dla mnie zrobili. Moje szczęście było niedopisania.Rozejrzałam się i zobaczyłam przepiękny tort, oraz górę prezentów. - Dziękuję jesteście najlepsi! - krzyknęłam dławiąc się łzami szczęścia. Moi przyjaciele przytulili mnie, a po chwili podszedł do mnie szatyn. 
- Kochanie czemu płakałaś? - zapytał przejęty.
 - Leoś to łzy szczęścia. - uśmiechnęłam się zacierając z policzków ślady po łzach. 
 - Choć pójdziemy pograć w butelkę. - zaproponował ciągnąc mnie w stronę rapera stojącego przy laptopie z którym się praktycznie nigdy nie rozstaje. 
 - Maxi wyłącz muzykę, zagramy w butelkę. - oznajmił zielonooki szczerząc się. 
 - Ok. - mówił z uśmiechem brunet w czapce. 
 - Ludzie gramy w butelkę! - krzyknął przez mikrofon. Fran natychmiastowo powędrowała do kuchni po jakiś przedmiot do kręcenia, my usadowiliśmy się w kółku koło sporej kanapy. Włoszka wróciła z plastikowym opakowaniem po przezroczystej cieczy i posadziła swoją pupę na podłodze koło rudowłosej. 
- Pierwsza kręcisz ty Violu. - powiedziała jak zwykle energiczna Francesca. Położyłam butelkę na środku sporego kółka i zakręciłam, wypadło na Luśkę. 
- Pytanie czy wyzwanie? - zapytałam obmyślając jakie wyzwanie mogę dać blondynce.
- Wyzwanie! - powiedziała entuzjastycznie.
- Dobra to masz stanąć na stole i zatańczyć do piosenki ,, Sexy and I Know It''. - wymyśliłam wyobrażając sobie tą sytuację. Blondynka wykonała zadanie i wróciła do koła.
Teraz piwnooka zakręciła plastikowym przedmiotem, wypadło na Camilę.
 - Pytanie, czy wyzwanie? - zapytała z chytrym uśmieszkiem. 
- Eee... wyzwanie. - powiedziała bojąc się co Ferro jej wymyśli, po tym wyrazie twarzy można stwierdzić, że dziewczyna jest zdolna do wszystkiego, dosłownie. 
- Wyjdź na dwór. Nie ubieraj butów, ani krótki i podejdź do jakiegoś faceta żebrając o dziesięć złotych, tylko najpierw przebierz się w coś starego i zniszczonego. - zaśmiała się złowrogo Ludmiła. Rudowłosa poszła na górę i za chwilę wróciła wyglądając naprawdę jak jakaś bezdomna. 
- Może być? - zapytała z grymasem na twarzy. 
- Idealnie. - zaśmiała się blondi.
Cami wyszła na dwór i podeszła do jakiegoś faceta. 
- Proszę o kilka groszy. Nie mam co jeść. - szarpała za jego rękaw. Mężczyzna spojrzał na nią i dał jej 10 zł. 
- Dziękuje panu. Naprawdę dziękuje. - odeszła od niego cicho śmiejąc się. Weszliśmy do domu i usiedliśmy w kole. Ruda zakręciła i wypadło na mnie.
Cami wyszła na dwór i podeszła do jakiegoś faceta. - Proszę o kilka groszy. Nie mam co jeść. - szarpała za jego rękaw. Mężczyzna spojrzał na nią i dał jej 10 zł. - Dziękuje panu. Naprawdę dziękuje. - odeszła od niego cicho śmiejąc się. Weszliśmy do domu i usiadliśmy w kole. Ruda zakręciła i wypadło na mnie.
- Pytanie czy wyzwanie? - zapytała 
- Wyzwanie. - bąknęłam bojąc się co wymyśli. 
- Weź całą butelkę wódki, ustań na stole i zatańcz do „Klaudia jest szalona". Udając, że ty masz na imię Klaudia. - powiedziała śmiejąc się.
Wzięłam butelkę z przezroczystą cieczą z procentami i stanęłam na stole. 
- Klaudia jest szalona! W nocy zawsze moja! -zaczęłam śpiewać i tańczyć, popijając co chwilę wódkę. 
- Leon weź ją stamtąd zdejmij. - powiedział Maxi. 
-To jest moja dziewczyna i może robić co jej się podoba. - spojrzał na mnie i się uśmiechnął. Po skończonym zadaniu zeszłam ze stołu i usiadłam w grupie. Alkohol buzował w moich żyłach, dodając odwagi. Zakręciłam butelką i wypadło na rapera. Zemszczę się. Uśmiechnęłam się pod nosem mając ułożone wyzwanie. 
- Pytanie, czy wyzwanie? - jestem 100% pewna, że brunet w czapeczce wybierze wyzwanie. 
- Wyzwanie. - szykuj się na obciach - pomyślałam. 
- Rozbierz się do gaci i ustań na stole udając striptizera. - haha i teraz zobaczymy. Maxiemu zrzedła mina, ale rozebrał się do bokserek i stanął na stole. Diego podszedł do sprzętu i włączył pierwszą lepszą piosenkę. Oczy wszystkich były skierowane na rapera, a kiedy zaczął tańczyć wybuchnęliśmy głośnym śmiechem. 
    Po skończonym striptizie Maxiego to on zakręcił butelką. Wypadło na Leona. Maxi spojrzał na mnie i się głupkowato uśmiechnął. 
- Pytanie czy wyzwanie? -spytał. Leon spojrzał na mnie i zmroził mnie wzrokiem. No przepraszam. 
- Wyzwanie. - powiedział wystraszony.
- Wyzwanie tak? Muszę się zastanowić. - powiedział z szyderczym uśmiechem. Spoglądał raz to na mnie raz na mojego chłopaka. Co on do jasnej cholery kombinuje!? W głowie miałam tysiąc przykładów, ale nie wiadomo co on wymyśli, żeby się zemścić... 
- Japierdole Maxi szybciej! -  wrzasnął zirytowany Verdas.
- Dobra, dobra - powiedział gestykulując rękami. 
- Masz... -nie dokończył.
- Maxi kurwa co mam!? - o chlera, szatyn się wkurwił. Raper podniósł ręce w geście obronnym. 
- Już mówię. - powiedział przerażony.
- Masz zadzwonić do swojej mamy i powiedzieć jej, że masz dziecko z przypadkową dziewczyną i nie wiesz jak to powiedzieć dziewczynie z którą chodzisz! - powiedział dumny z siebie raper.
 Szatyn wyjął z kieszeni telefon, wybrał numer i przyłożył IPhona do ucha. 
- No hej mamo. -powiedział. 
- No bo mam problem. Bo mam dziecko z przypadkową dziewczyną i nie wiem jak to mojej dziewczynie powiedzieć. -poczekał aż osoba w słuchawce sie odezwie. 
- Mamuś nie denerwuj się proszę. - nagle szatyn odstawił telefon. Wściekły spojrzał na rapera.
- Jeżeli teraz będę miał przejebane to masz wpierdol. - warknął zielonooki zasłaniając telefon tak, żeby nic z ich rozmowy nie usłyszała jego rodzicielka.
Przyłożył z powrotem telefon do ucha. 
- Mamo ale to był tylko żart. - zaśmiał się. Nagle mina mu zrzedła.


- Do cholery jasnej Leon nie żartuj tak, bo zawału dostanę. Lepiej ciesz się, że ojcu nie powiedziałam. - odezwał się damski głos w słuchawce. 
- Dobrze mamo. Pa. - powiedział i się rozłączył.
- Zadowolony? - zapytał Maxiego. 
- No jasne, że tak. - rzekł brunet. 
- Ech... Może potańczymy? - zapytał Hernandez.
- Tak! - krzyknęliśmy wszyscy.
 Włoszka podeszła do laptopa, żeby włączyć jakąś nutę lecz przeszkodził jej Ponte. 
- Dziewczyny nie mają prawa go tykać. - wskazał na sprzęt. 
 - Okej. - jęknęła z niezadowoleniem Fran. Raper włączył wolną piosenkę i wyłączył światło zostawiając różnokolorowe lampki porozwieszane praktycznie wszędzie, dając niesamowity efekt. Na „parkiecie" była już Diecessa, Naxi i Brodmi. 
- Czy solenizantka zatańczy ze swoim kuzynem? - zapytał Fede uśmiechając się. 
 - Ej, a ja to co? - burknął obrażony szatyn.
- Zatańczę raz z Federico i potem zatańczę z tobą. - zrobiłam maślane oczka, które działają na każdego. 
 - No dobrze. Czekam księżniczko. - rzekł z uśmiechem od którego zmiękły nogi nie jednej dziewczynie. Poszłam razem z Włochem tańczyć. 
- Fede? - zapytałam. 
- Co? - rzekł. 
- Ty kochasz Lu? - popatrzyłam się na niego pytającym wzrokiem. 
 - Mi możesz powiedzieć. - uśmiechnęłam się zachęcająco tak, żeby powiedział mi całą prawdę. 
- No okej kocham ją. - rozpromieniłam się. 
 - Działaj. - szepnęłam mu na ucho. 
- A jeżeli ona nie czuje do mnie tego samego? - zapytał przejęty. 
 - Nie martw się o to. Ja wiem, że ona też cię kocha więc działaj Federico. - dodałam mu otuchy. W tym samym czasie piosenka się skończyła.
     W końcu przyszedł ten moment. Lu zapaliła świeczki na torcie i wszyscy zaczęli śpiewać mi „Sto lat". Podeszłam do pięknego wypieku, zamknęłam oczy, pomyślałam życzenie i zdmuchnełam świeczki. 
    Zabawa trwała do godziny 24. Ja z Leonem nie piliśmy za dużo, ale jednak alkochol krążył w naszych żyłach. Wszyscy już spali, oprócz nas. Podeszłam do Verdasa
 - Chcę ciebie teraz. - szepnęłam przygryzając płatek jego ucha. Chłopak wbił się w moje usta przygwożdżając do ściany. Niby byłam piana, ale nie na tyle, żebym nie myślała racjonalnie. Pieścił moje usta, w pewnej chwili uśmiechnęłam się, a on to wykorzystał i dołączył swój rozgrzany język. Ja również dołączyłam swój, całowaliśmy się bez opamiętania. Szatyn złapał mnie za pośladki i uniósł do góry, oplotłam swoje nogi wokół pasa mojego ukochanego. Zielonooki zaczął kierować nas na górę zostawiając naszych pijanych przyjaciół na dole.
Przed drzwiami od sypialni Leon odstawił mnie na podłogę i na chwilę oderwał się od moich spragnionych czułości ust, żeby otworzyć drzwi od sypialni. Kiedy weszliśmy do pomieszczenia szatyn rzucił mnie na łóżko i zaczął obcałowywać szyje, na której zostawały małe, czerwone malinki. Po chwili przejęłam kontrole i usiadłam na nim okrakiem, zdjęłam mu koszulę i spodnie tak, że był już w samych bokserkach. Zaczęłam namiętnie całować jego tors, w końcu Verdas się ocknął i teraz to on był na „górze". Ściągnął ze mnie do połowy sukienkę i zaczął masować moje piersi. Zaczęłam cicho pojękiwać, chłopak zszedł niżej i zdjął całą sukienkę. Wtedy zostałam już tylko w bieliźnie. Leon nawet się nie zorientował, kiedy zsunęłam z niego bokserki. Szatyn położył się na plecach a ja przystąpiłam do akcji zaczęłam ssać sztywnego z podniecenia przyjaciela zielonookiego, a on cicho pojękiwał. Wkładałam go sobie do samego końca. W pewnej chwili poczułam w swojej buzi ciepłą spermę mojego ukochanego bez chwili zastanowienia zachłannie ją przełknęłam i podniecająco się oblizałam. Teraz to chłopak postanowił przejąć prowadzenie. Obrócił mnie na plecy i odpiął stanik. Zaczął ssać moje sutki, które po kilku chwilach zrobiły się twarde z podniecenia.
- Ahhhh Leon - pojękiwałam. Leon jeszcze chwilę masował moje piersi, a potem schodził coraz niżej i niżej aż dotarł do skromnych majteczek. Lekko musnął moją muszelkę przez materiał kusych stringów. Uniosłam swoje nogi do góry a szatyn w tym czasie zsunął moje majteczki, które poleciały gdzieś w kąt pokoju. Potem rozszerzył mi nogi i mocno musnął moją muszelkę. Zaczął ją pieścić swoim językiem. Moja „przyjaciółka" tryskała sokami, które Leon z chęcią połykał. Potem wsadził dwa pace do mojej dziurki. Wsuwał i wysuwał je, a ja pojękiwałam z rozkoszy. Po chwili dał mi swój jeden palec do polizania, a drugi wylizał sam. W końcu Verdas sięgnął po paczkę z prezerwatywą, którą mi dał. Rozerwałam ją i zaciągnęłam gumkę na jego członka. Zielonooki rozszerzył mi nogi i wsunął się we mnie, głośno syknęłam z bólu, który po chwili zamienił się w przyjemność. Chłopak wsuwał swojego penisa i wysuwał. Kochaliśmy się do białego rana. Po czym zasnęliśmy wtuleni w siebie.

****Hejcia :* 
Jak tam minął wam dzionek? Mi tak sobie xDD
Ale co tam ja, wy ważniejsi ;D 
Jak wam podoba się 17-tka?  
W końcu było ten teges ;) 
Cieszycie się? :D 
Aaaa prawie bym zapomniała dzięki komu powstał ten rozdział ^^
Jestem niezmiernie wdzięczna MarCysi ♥ 
Kochana nie wiem jak wyrazić w słowach jak bardzo jestem ci wdzięczna...
Ale wiedz, że najbardziej na świecie ;*
W poniedziałek mam choinkę <3
Może coś wstawię? Nie wiem xD Ale jeżeli chcecie mogę wstawić wam kilka zdjęć i jakiś krótki opis tego jak było i wgl. :) Jak chcecie napiszcie w komentarzach :D
Kocham 
Całuję
Pozdrawiam ;*
Nati ♥♥♥
CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ

poniedziałek, 4 stycznia 2016

Rozdział 16 ,,Wyrażały wielką miłość i szczęście" cz.2


Dedykowany Merry ;3

 Oto jest miłość. 
Dwoje ludzi spotyka
 się przypadkiem, 
a okazuje się,
 że czekali na siebie 
całe życie
Przeczytajcie notatkę!
Leon
- Do wiedzenia. - krzyknęliśmy razem wychodząc z cukierni. Szliśmy nucąc Podemos - piosenkę, którą śpiewaliśmy pierwszy raz razem - i kierowaliśmy się w stronę mojego domu inną drogą, aby szatynka nie domyśliła się gdzie idziemy.
- Leoś, a czemu zabrałeś mnie do cukierni i na lodowisko? - zapytała patrząc przed siebie.
- Tak jakoś... Chcę spędzić z tobą dzień Vilu. - odpowiedziałem.
- Wiesz co? - zadała mi kolejne pytanie.
- Nie wiem. - oznajmiłem nie wiedząc o co jej chodzi.
- Kocham w tobie wszystko. Twoje poczucie humoru, twój uśmiech, twoje zielone jak szmaragdy oczy, dołeczki kiedy się uśmiechasz, to, że potrafisz mnie pocieszyć w trudnych chwilach, że jesteś blisko, po prostu wszystko. -powiedziała spuszczając głowę w dół i przystając.
- Nie wstydź się kochanie. - skwitowałem podnosząc jej podbródek tak, aby patrzyła mi w oczy.    
- Ja również kocham w tobie wszystko. Twoje cudne, brązowe jak morze czekolady oczy, uśmiech, to jak się śmiejesz, twój głos, twój charakter. Wszystko... -  mówiłem patrząc jej prost w oczy.
- Kochany jesteś. - zbliżyła się do mnie i pocałowała.

 - Ty bardziej. - odpowiedziałem i jeszcze raz musnąłem wargi Castillo.
Przechodnie patrzyli na nas omijając. Niektórzy patrzyli ze złością, a niektórzy z fascynacją. Chwyciłem dziewczynę za rękę i ruszyłem w stronę mojego domu. 
     Szliśmy jeszcze jakieś 10 minut i byliśmy pod moim domem.
- Po co przyszliśmy do twojego domu? - zapytała.
- Chodź. Zaraz się dowiesz. - powiedziałem ciągnąc szatynkę za rękę. Otworzyłem drzwi i przeszliśmy do domu zdjęliśmy buty, złapałem szatynkę za jej kruchą dłoń i poprowadziłem do mojego pokoju. 
- Usiądź zaraz przyjdę. - powiedziałem i ruszyłem do kuchni. Wyjąłem z lodówki sok pomarańczowy i nalałem do dwóch szklanek, chwyciłem je w ręce i zaniosłem je do mojego pokoju. Otworzyłem drzwi, ale kiedy usłyszałem dźwięki gitary, weszłem cicho i zobaczyłem Vilu grającą.

- Podemos pintar colores al alma
Podemos gritar yeh
Podemos volar sin tener alas
Ser la letra en mi canción
No es el destino
Ni la suerte que vino por mí
Lo imaginamos y la magia te trajo hasta aquí
Podemos pintar colores al alma
Podemos gritar yeey
Podemos volar sin tener alas
Ser la letra en mi canción
Podemos pintar colores al alma
Podemos gritar yeh
Podemos volar sin tener alas
Ser la letra en mi canción
Y tallarme en tu voz. - dołączyłem do niej w końcówce. Dziewczyna odłożyła gitarę i wstała z łóżka.
- Przepraszam Leon. - powiedziała ze spuszczoną głową.
- Za co? - zapytałem z uniesioną jedną brwią.
- No, że wzięłam twoją gitarę bez pozwolenia. - podniosła głowę i na mnie spojrzała. Zaśmiałem się. 
- Vilu nie musisz przepraszać. - powiedziałem i podałem jej napój.
- Dziękuję. - powiedziała, usiadła na łóżku i napiła się pomarańczowej cieczy. Dołączyłem do do niej i również napiłem się soku. 
     Gdy wypiliśmy swoje picia wziąłem gitarę oparłem się o biurko i zacząłem grać napisaną dla Castillo piosenkę.


 - Si hay amor y nada más 
No es necesario Nada, nada más
Si hay amor olvídate del calendario 
Nada, nada más Donde voy ahí vas 
Me acompañaras
Donde vayas, iré Y té seguiré 
Hay amor en él aire acércate a mí 
Apuesta por lo qué siento 

Hay amor en él aire tú confía en mí 
Ya ves qué no existe él tiempo 
Solo él destino qué a nosotros nos unió 
Para siempre 

Hay amor en él aire acércate a mí 
Apuesta por lo qué siento 
Hay amor en él aire tú confía en mí 
Ya ves qué no existe él tiempo 
Solo él destino qué a nosotros nos unió 
Para siempre 

Si hay amor y nada más 
No es necesario Nada, nada más 
Si hay amor no existe él abecedario 
Nada, nada más Donde voy ahí vas 
Me acompañaras Donde vayas, iré Y té seguiré 

 Hay amor en él aire acércate a mí 
Apuesta por lo qué siento 
Hay amor en él aire tú confía en mí 
Ya ves qué no existe él tiempo 
Solo él destino qué a nosotros nos unió 
Para siempre

Hay amor en él aire acércate a mí
Apuesta por lo qué siento
Hay amor en él aire tú confía en mí 
Ya ves qué no existe él tiempo 
Solo él destino qué a nosotros nos unió 
Para siempre 

Cuando escribo esta canción
Voy a robar tú corazón No se pueden separar 
Mis acordes de tú melodía 
Y ese día será El mejor de tú vida 
De tú vida Hay amor en él aire acércate a mí 
Apuesta por lo qué siento 

Hay amor en él aire tú confía en mí 
Ya ves qué no existe él tiempo 
Hay amor en él aire acércate a mí 
Apuesta por lo qué siento 
Hay amor en él aire tú confía en mí 
Ya ves qué no existe él tiempo 
Hay amor en él aire. - skończyłem śpiewać i podniosłem głowę.
- Violu czemu płaczesz? - zapytałem. Może jej się nie podobała.
- Wzruszyłam się... Ta piosenka jest dla mnie? - wytarła łzy spływające jej po policzkach.
-  Tak skarbie jest dla ciebie. - podeszłem do niej i starłem jedną łezkę, która jako ostatnia wypłynęła z jej oka.

Zerknąłem na zegarek. 17:35 Trzeba się zbierać. 
- Vilu zejdź na dół ja schowam gitarę i do ciebie zaraz zejdę. - powiedziałem.
- Dobrze. - uśmiechnęła się uroczo. kiedy brązowooka zniknęła za drzwiami wziąłem swoją torbę przewieszaną przez ramię i schowałem spakowany już prezent dla szatynki. Pospiesznie zbiegłem na dół i przystanąłem przy Violettcie.
- Idziemy. - zapytałem.
- Tak, a po co ci ta torba? - zdziwiła się widząc czarną torbę z Nike.
 - Później się dowiesz. - odpowiedziałem najbardziej tajemniczym tonem na jaki umiałem się zdobyć. Wyszliśmy z domu, zakluczyłem drzwi i złapałem dziewczynę za rękę. Spacerkiem ruszyliśmy w wyznaczonym przeze mnie kierunku, czyli domu Francesci. 
    Szliśmy z 5 10 minut. 
- Leon poco przyszliśmy do mnie? - zapytała niczego nie świadoma Castillo.
- Przebierz jedynie sukienkę i buty. - powiedziałem nie odpowiadając na jej wcześniejsze pytanie. Otworzyła drzwi i weszliśmy do domu.
- Leon zapalisz światło? - zapytała.
- Nie trzeba. - powiedziałem i podciągnąłem ją na górę.
- Wchodź. - powiedziałem i wepchnąłem ją do jej pokoju.
- Tylko szybko masz.... - zerknąłem na zegarek. -pięć minut. - krzyknąłem tak, aby mnie usłyszała. Usłyszałem, że drzwi się otwierają, a w nich stanęła moja dziewczyna. Biała sukienkę zastąpiła różowa sukienka z przedłużanym tyłem, a botki czarne szpilki
- Chodź. - uśmiechnąłem się i pociągnąłem ją na dół.
Po całym domu rozległ się stukot szpilek. Kiedy doszliśmy na dół zapaliło się światło i wszyscy wyskoczyli ze swoich kryjówek.
- Niespodzianka! - krzyknęliśmy wszyscy razem. 

 ****
Witam was w tej drugiej części 16 rozdziału ^^
W końcu w 17 pojawi się caaała impra urodzinowa Vilu xDD
Jeżeli jest ktoś chętny pomóc w napisaniu 17 rozdziału proszę zgłaszać się na e-mail: nataliafalkowska2003@gmail.com ;) Mam nadzieję, że ktoś się znajdzie :D
To coś na górze zostawiam do ocenienia wam ;*
CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ 
Kocham
Całuję
Pozdrawiam ;*
Nati ♥♥♥